I wanna save your heart tonight – Rozdział 20

– Oby wszystko poszło dobrze. Nie chcę, żeby oni się rozstali. –jęknęłam chodząc po salonie.
– Skarbie uspokój się. – mruknął Zayn.
Kiedy przechodziłam obok niego, złapał mnie za biodra i posadził sobie na kolanach.  Wtuliłam się w niego mocno, a on przez cały czas delikatnie kreślił palcem po moich plecach.
– A jeśli Sara nie będzie chciała pogadać z Louis’em? – spytałam.
– Nie zakładaj najgorszego. Jesteś bardziej pesymistycznie niż Tommo. – skarcił mnie chłopak.
– Wiem. – burknęłam. – Po prostu się martwię. Oni naprawdę do siebie pasują. Nie chcę, żeby to co było między nimi, teraz się skończyło. Tyle już przeszli. – westchnęłam.
– Oni za bardzo za sobą szaleją, żeby się rozstać. Zaufaj mi, wszystko się ułoży, tylko trzeba dać im czas. – szepnął mi na ucho.
Spojrzałam Zayn’owi prosto w oczy i uśmiechnęłam się blado. Mam nadzieję, że to co mówi jest prawdą. Naprawdę nie chcę, żeby oni się rozstali. Czułabym się winna temu wszystkiemu.
Mulat pogładził mnie kciukiem po policzku, a następnie nachylił się w moją stronę i lekko pocałował mnie w usta. Gdy nasze usta zetknęły się ze sobą, poczułam jak robi mi się gorąco. Naparłam na niego mocniej, a on w odpowiedzi jęknął cicho, a ten dźwięk echem odbił się w moim ciele.
Zayn przesunął mnie tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Jego ręce spoczywały na mojej pupie, natomiast swoje oplotłam wokół jego szyi. Oderwał się od moich warg aby zaczerpnąć powietrza, a po chwili zaczął muskać moją szyję ustami i językiem. Czułam, że jest bardzo podniecony, a to nakręcało mnie jeszcze bardziej.
Gdy jego dłonie powoli wsunęły się pod moją bluzkę u rozpoczęły poszukiwania zapięcia od stanika, naszych uszu doszedł odgłos pukania do drzwi. Od razu wiedziałam, że to Liam i Niall wrócili ze spaceru z Nathanem.
Odsunęłam się od chłopaka i niezdarnie podniosłam się na równe nogi. Zayn jęknął niezadowolony i złożył ręce na klatce piersiowej, wydymając usta niczym pięciolatek. Ze śmiechem pokręciłam głową i poszłam wpuścić chłopaków.
– I jak spacerek? – spytałam biorąc małego od Niallera.
– Byłoby w porządku, gdyby ci cholerni paparazzi nie chodzili za nami krok w krok. – burknął blondynek siadając na kanapie obok Zayn’a. – A tobie co? – zmarszczył brwi widząc minę mojego chłopaka.
– Nie pytaj. – mruknęłam ściągając Nate’owi sweterek.
Horan jeszcze raz przyjrzał się swojemu przyjacielowi, potem mnie, ale w efekcie końcowym po prostu wzruszył ramionami i poszedł do kuchni po coś do jedzenia. Usiadłam na miejscu, które zajmował blondynek i przytuliłam chłopca, który wydawał się już strasznie zmęczony.
Przez cały czas kołysząc Nathana, nerwowo zerkałam na swój telefon, by sprawdzić godzinę. Minęły już jakieś trzy godziny. Oby wszystko było dobrze, proszę.
– Nie myśl o tym tyle. – szepnął Zayn ściskając moją dłoń. – Umówiliśmy się z Louis’em, że wrócimy koło osiemnastej, jest dopiero siedemnasta.
– Ana nie denerwuj się. – Liam uśmiechnął się do mnie ciepło.
Dobra, może oni mają rację. Za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Louis i Sara są już przecież dorośli i na sto procent sobie poradzą. Może i moja przyjaciółka w ostatnich dniach zachowywała się naprawdę dziwnie, ale wiem, że w tej sprawie zachowa trzeźwość umysłu. Musi myśleć nie tylko o sobie, ale też o swoim synku.  Wiem, że będzie jej ciężko, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach, ale wierze w nią.
* * *
Siedziałem na kanapie, a Sara spała mocno we mnie wtulona. Z mocno bijącym sercem słuchałem jej spokojnego oddechu i wdychałem jej słodki zapach, starając się go zapamiętać, tak na wszelki wypadek.
Przez cały czas mam wrażenie, że to co się dzisiaj wydarzyło, jest tylko snem. Boję się, że za moment się obudzę i Sara dalej nie będzie się do mnie odzywać i że wciąż będzie chciała mnie zostawić.
Uśmiechnąłem się do siebie jak idiota, słysząc w głowie jej dźwięczny głos mówiący „Nie stracisz”, gdy powiedziałem, że nie chcę stracić ani jej ani Nathana. Te dwa proste słowa sprawiły, że moje serce nadęło się szczęściem i nadzieją.
Ona naprawdę chce ratować nasz związek! To takie niesamowite. A już bałem się, że to koniec, że straciłem ją i Nate’a na zawsze. Nie przeżyłbym tego. Oni są powodem dla którego wstaję codziennie rano. Są moim tlenem, moim życiem. Wiem, że gadam jak na łzawych filmach, ale to jest prawda.
Opuszkami palców dotknąłem jej lekko zarumienionego, wciąż opuchniętego po ciosach które sprawił jej James, policzka, przez co poruszyła się niespokojnie. Cieszę się, że na jej twarz powróciły kolory i nie jest już taka blada. Naprawdę się o nią bałem po tym co zrobił mój rzekomy przyjaciel.
Pamiętam ból jaki czułem, kiedy Sara wzdrygała się za każdym razem, kiedy próbowałem do niej podejść, oraz ból i przerażenie w oczach mojej dziewczyny. Dzisiaj pozwoliła mi się dotknąć, objąć. To cudowne uczucie mieć ją w ramionach. Wiem, że minie jeszcze sporo czasu, zanim naprawdę pozwoli mi się dotknąć, ale jestem gotów poczekać. Rozumiem co musi czuć, po tym co zrobił jej James i nie mam zamiaru jej do niczego zmuszać ani także pospieszać jej. Wiem, że potrzebuje teraz czasu na przemyślenia, ale też dużo uwagi.
Podniosłem głowę, kiedy moich uszu doszedł dźwięk otwieranych, a później zamykanych drzwi. Po chwili usłyszałem również stłumione głosy oraz ciche szepty. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem. Byłem taki szczęśliwy!
Po krótkiej chwili w progu salonu stanął Niall z Liam’em, a za nimi czaili się Zayn z Aną i Nathanem. W bardzo szybki sposób ocenili sytuacje i uśmiechnęli się szeroko, śmiejąc się jednocześnie.
– Czyli wszystko już w porządku? – spytała cicho Ana siadając z Nathanem na fotelu.
– Tak, można tak powiedzieć. – szepnąłem.
– Tak strasznie się cieszę! Źle bym się czuła, gdybyście się rozstali.
Uśmiechnąłem się lekko i mocniej przytuliłem Sarę do siebie. Dziewczyna poruszyła się, mamrocząc coś niewyraźnie pod nosem, jednak nie obudziła się. Pogłaskałem ją czule po policzku i oparłem brodę o jej głowę. Tak cudownie było znowu mieć ją w ramionach!
* * *
Siedzieliśmy w trójkę na kanapie, to znaczy ja, Zayn i Sara, wspólnie oglądając jakąś denną komedię romantyczną, którą o dziwo wybrał mój własny chłopak. Nie podejrzewałam go o tak dziwny gust.
Malik przez cały czas obejmował mnie w pasie i delikatnie łaskotał moją skórę, natomiast ja bawiłam się włosami mojej przyjaciółki, która leżała z głową na moich kolanach.
Sara, z pomocą nas wszystkich, powoli dochodzi już do siebie. Wciąż jest przygnębiona i zamyka się w sobie, ale na szczęście nie zdarza się to często, a to duży postęp. Zaczęła się nawet uśmiechać, co oczywiście bardzo nas wszystkich cieszy, a najbardziej Louis’a. Przez pierwszy tydzień tracił nadzieję, że odzyska swoją wesołą dziewczynę, ale teraz jest w nim mnóstwo entuzjazmu, zresztą jak w nas wszystkich.
Z samego rana Louis zabrał Harry’ego i gdzieś pojechali. Kiedy pytaliśmy go o co chodzi, uśmiechał się tylko i powiedział, że to niespodzianka. Przez chwilę nawet zaczęliśmy podejrzewać, że zwariował.
Podskoczyłam zaskoczona, kiedy drzwi wejściowe trzasnęły głośno. Spojrzałam zdziwiona na Zayn’a, a on wzruszył tylko ramionami. Po chwili do salonu wkroczył uśmiechnięty Harry, a za nim trochę mniej wesoły Louis. Ten drugi trzymał ręce z tyłu, jakby próbował coś w nich ukryć.
Harry wskoczył na fotel obok nas, wciąż szczerząc się jak idiota. Jego wzrok powędrował do ręki Zayn’a, która spoczywała na mojej talii i jego uśmiech trochę przygasł. Trudno mi to przyznać, ale zrobiło mi się go trochę żal, ale tylko trochę.
Louis w tym czasie klęknął przed kanapą, przez cały czas nie spuszczając wzroku z Sary. Dziewczyna usiadła niezdarnie, przez cały czas przygładzając dłonią swoje potargane włosy.
– Co się stało? Dlaczego się tak uśmiechasz? – spytała lekko zaniepokojona.
– Wiem jak bardzo marzyłaś o tym, abyśmy kupili własne mieszkanie albo dom. – zaczął cicho. – Nigdy nie miałem czasu, żeby przeglądać z tobą te wszystkie oferty i zawsze się na mnie wściekałaś. Ostatnio znalazłem w sypialni wycinek z gazety, na którym zaznaczyłam pewną ofertę mieszkania, niedaleko od tego domu. Chciałbym ci zadośćuczynić to wszystko, tak więc, pojechałem razem z Harry’m do gościa, który sprzedawał to mieszkanie i.. – w tym momencie zza pleców wyciągnął jakieś papiery i podał je Sarze.
Dziewczyna przez kilka minut w milczeniu przyglądała się papierom. Louis patrzył na nią przez cały czas przygryzając wargę. Wyraźnie było widać, że jest zdenerwowany. Bał się reakcji Sary.
– Kupiłeś nam mieszkanie? – bardziej stwierdziła niż spytała.
– Cieszysz się? – spytał niepewnie.
– Żartujesz? – szepnęła, a chłopakowi mina zrzedła, zresztą jak nam wszystkim. – Oczywiście, że się cieszę! – pisnęła.
Louis uśmiechnął się szeroko, a Sara rzuciła się mu na szyję, tak że po chwili leżeli już na podłodze. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, widząc ich takich szczęśliwych. Naprawdę zasługują na to, aby być końcu szczęśliwymi. Zbyt dużo już wycierpieli.
– Wiedziałeś o tym? – zwróciłam się do Harry’ego.
– No pewnie. – zaśmiał się.
Zmrużyłam lekko oczy, a chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha, a po chwili puścił mi oczko. Zszokowana zamrugałam kilkakrotnie i zerknęłam na Zayn’a, ale na szczęście on niczego nie widział. Cholera, co ten Styles wyczynia!?
* * *
Przed przeprowadzką Louis’a, Sary i Nathana do nowego mieszkania, postanowiliśmy zrobić mini imprezę ”pożegnalną”. Młody Tomlinson na ten czas został u państwa Collins, który bardzo ucieszyli się z odwiedzin wnuka.
Siedzieliśmy w ogrodzie, korzystając, że pogoda była naprawdę piękna. Chłopcy kupili trochę alkoholu i jedzenia, rozpalili grilla, a także włączyli muzykę. Atmosfera była świetna i wszyscy bardzo dobrze się bawiliśmy, nie myśląc o tym, że już nie będziemy spędzać ze sobą tak dużo czasu.
– Skarbie twój telefon dzwoni. – powiedział Zayn, podając mi moją komórkę.
Byłam tak zagadana z Sarą i Niall’em, że w ogóle nie usłyszałam dzwonka. Odeszłam na bok, tak by nikt mnie nie słyszał, wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
– Halo?
– Ana słonko! Tu mama! – po drugiej stronie usłyszałam jej ciepły głos.
– Mama? Cześć. Co się stało? – spytałam.
Naprawdę zdziwił mnie i lekko zaniepokoił jej telefon. Zawsze dzwoni do mnie, kiedy dzieje się coś niedobrego. Gdy ostatnio do mnie zadzwoniła, jej partner zostawił ją dla jakiejś młodszej i ładniejszej. Ciekawe co stało się tym razem.
– Oh! To ojciec jeszcze z tobą nie rozmawiał? – spytała zdziwiona. – Cholera, myślałam, że już to zrobił. – mruknęła bardziej do siebie niż do mnie.
– O czym miał ze mną porozmawiać?
– Obiecałam ojcu, że nic ci nie powiem, zanim on z tobą nie porozmawia, ale skoro już zadzwoniłam. – nawijała. – Chodzi o to, że będziesz musiała przenieść się do mnie, do Laguny.
Zamrugałam kilkakrotnie i otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, jednak zaraz je zamknęłam. Odczekałam chwilę, z nadzieją że mama powie, że żartuje, ale nic takiego nie nastąpiło.
– Ale jak to? – wykrztusiłam w końcu. – Dlaczego mam przenosić się do Laguny? To są jakieś żarty? – starałam się nie podnosić głosu.
– Wspólnie doszliśmy z ojcem do wniosku, że lepiej będzie dla ciebie, jeśli zamieszkasz u mnie. Po pierwsze chodzi o twoje towarzystwo. Nie podobają nam się osoby, z którymi się zadajesz oraz to ile masz przez nich problemów. Po drugie chodzi o twojego ojca i jego firmę, która niestety zaczyna podupadać. Prawdopodobnie będzie musiał ją sprzedać i gdzieś się przeprowadzić.
– I nie mogę zamieszkać z nim? – spytałam oburzona. – Poza tym, co wam przeszkadzają moi znajomi?
– Kotku, nie wiem, czemu nie będziesz mogła zamieszkać z ojcem. Zadzwonił do mnie niedawno, prosząc, żebym wzięła cię do siebie.
– Zaraz, dlaczego niby mam się przenieść do ciebie. Mogę zamieszkać z moim chłopakiem, ma duży dom.
– To jest trzeci powód. Nie podoba nam się twój związek z tym chłopcem, ma na ciebie zły wpływ. – powiedziała ze spokojem.
Mimowolnie zaczęłam chichotać. Że niby Zayn ma na mnie zły wpływ? Ta rozmowa naprawdę staje się coraz dziwniejsza.
– Nie. Nie ma mowy. Jestem już dorosła do diabła i nie muszę robić tego co mi każecie. – warknęłam.
– Przykro mi skarbie, ale wszystko jest już ustalone i pod koniec tygodnia przylatujesz do Laguny. – mruknęła. – Muszę już kończyć skarbie. Porozmawiaj z tatą, może ona lepiej ci wszystko wytłumaczy.
– Mamo czekaj!
Niestety zamiast jej głosu usłyszałam dźwięk odkładanej słuchawki. Długo jeszcze stałam z telefonem przy uchu. Nie no, przecież to jest niemożliwe. Mam prawie dwadzieścia lat, a rodzice rządzą mną jakbym była małą dziewczynką. Nie rozumiem tego.
W końcu schowałam telefon do kieszeni dżinsowych spodenek i niepewnie spojrzałam na moich, nic nie świadomych przyjaciół. Poczułam w oczach szczypiące łzy. Wiedziałam, że teraz już nic nie zdziałam, rozmowa z moimi rodzicami nic nie da, oni podjęli decyzję bez mojej wiedzy. Pod koniec tygodnia będę musiała wyjechać i zostawić moich bliskich.
Na miękkich nogach wróciłam do przyjaciół i usiadłam na kolanach mojego chłopaka. Zayn objął mnie mocno ramionami i pocałował w policzek. Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu.
– Co się stało? – spytał Malik. – Jesteś smutna. Kto dzwonił?
– To moja mama. – mruknęłam. – Pod koniec tygodnia.. mam pojechać do niej na.. tydzień. – skłamałam.
– Dlatego jesteś smutna? – uśmiechnął się do mnie czule i przytulił mnie jeszcze mocniej.
– Nie chcę was zostawiać. – powiedziałam zgodnie z prawdą.
–  To tylko tydzień. Minie jak z bicza strzelił. – stwierdził Niall.
– Taak, jak z bicza. – szepnęłam opierając głowę o ramię Zayn’a.
Jak u licha mam im teraz powiedzieć, że przeprowadzam się do Kalifornii?
____________________________
Jej. Napisanie tego rozdziału zajęło mi mniej czasu niż przypuszczałam.
No to teraz namieszałam, nie ma co ;D
Jeśli chce ktoś być informowany o nowych rozdziałach na bogu, niech powiadomi mnie o tym w zakładce „Informowani”.
Ps. Zapraszam także na bloga http://but-everything-you-do-is-magic.blogspot.com/ gdzie pojawił się 4 rozdział.
Kocham was!
@Twinkleineye

I wanna save your heart tonight – Rozdział 19

Wyszłam z pokoju na drżących nogach i delikatnie zatrzasnęłam za sobą drzwi. Szybko przetarłam mokre od łez policzki i wzięłam głęboki uspokajający oddech. Miałam w głowie kompletny mętlik po tym, co powiedziała mi Sara. Ona nie może zostawić Louis’a. Przecież to go zabije. On tak bardzo ją kocha.
Jak ja mam mu teraz o tym powiedzieć. Już teraz wystarczająco mocno cierpi, a kiedy się dowie, że dziewczyna którą kocha najbardziej na świecie, chce od niego odejść.. Aż boję się nawet o tym pomyśleć.
Cholera nie mogę mu tego powiedzieć! Będzie cierpiał jeszcze bardziej niż teraz. Louis jest moim przyjacielem, zranię go tym. Ale przecież i tak się o tym dowie. Jak nie ode mnie, to od Sary. Chyba, że uda mi się ją jednak przekonać, by tego nie robiła. Ona już podjęła przecież decyzję.
– On tego nie zniesie. – szepnęłam patrząc w stronę schodów
Nie. Muszę mu to teraz powiedzieć. Lepiej, żeby dowiedział się o tym teraz ode mnie niż za kilka dni od Sary. Chociaż może lepiej by było, gdyby dowiedział się o wszystkim od swojej narzeczonej niż ode mnie. Oh! Już nie wiem co mam robić!
Ponownie wzięłam kilka głębokich wdechów i powoli skierowałam się na dół, do salonu. Zatrzymałam się na ostatnim schodku, czując ściskanie w sercu, na widok czupryny Lou. Od razu przypomniałam sobie tą nadzieję w jego oczach, gdy obiecałam, że mu pomogę. Nie pomogłam, teraz nawet nie wiem jak.
Pokonałam ostatni stopień i wtedy deska w podłodze skrzypnęła złowrogo. Cała piątka odwróciła głowy i spojrzeli na mnie. Mój wzrok od razu skrzyżował się ze spojrzeniem Louis’a. Chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie, z wahaniem. Chciałam zrobić to samo, ale widząc te iskierki w jego tęczówkach, do oczu napłynęły mi łzy. Spuściłam wzrok nie mogą dłużej na niego patrzeć.
– Louis.. – zaczęłam. – Mamy problem..
– Nie. – szepnął gorączkowo. – Proszę powiedz, że wszystko jest w porządku. – powiedział szlochając.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogłam. Natychmiast je zamknęłam i powoli pokręciłam głową. Oczy chłopaka błysnęły od łez oraz dało się w nich zauważyć ogromny ból.
Szatyn bez słowa zerwał się z kanapy i wybiegł z domu, po drodze zwalając ze stoliczka wazon z kwiatami. Wzdrygnęłam się, gdy szkło z głośnym stukotem rozbiło się na podłodze, a chwilę później trzasnęły drzwi wejściowe.
– Harry złap go, zanim zrobi coś naprawdę głupiego. – wydusiłam ze ściśniętym gardłem.
Styles spojrzał na mnie przelotnie i po chwili również wybiegł z domu. Wiedziałam, że tylko on przemówi teraz Louis’owi do rozumu. Ta dwójka była najlepszymi przyjaciółmi i najlepiej się ze sobą dogadywali.
Kiedy drzwi ponownie trzasnęły, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Kurwa! Obiecałam, że mu pomogę, że coś wymyślę i co? Gówno! Jedno wielkie gówno! Zawiodłam! Zresztą jak zawsze.
Ktoś przygarnął mnie do siebie, a po zapachu perfum od razu rozpoznałam Zayn’a. Automatycznie wtuliłam się w jego pierś, szlochając cicho. Chłopak pocałował mnie w czubek głowy, jednocześnie przez cały czas głaszcząc mnie po plecach, czekając aż się trochę uspokoję, ale to było naprawdę ciężkie.
– Ana? Co się tam stało? Co mówiła Sara? – spytał Liam podchodząc do nas.
Wzięłam kilka głębokich wdechów, które jakimś cudem trochę mnie uspokoiły. Powoli, drżącym głosem opowiedziałam im co mówiła Sara, kiedy do niej poszłam. Gdy powiedziałam im, że Sara chce odejść od Lou, chłopcy byli naprawdę zszokowani i chyba nawet przerażeni. Ja byłam.
– Chciałam jej przemówić do rozumu, ale ona w ogóle mnie nie słuchała. Podjęła już decyzję i wątpię, że cokolwiek zmusi ją do zmienienia zdania. – wydusiłam. – Zawiodłam go. Zawiodłam Louis’a. Obiecałam mu, że porozmawiam z Sarą i zrobię wszystko, żeby znowu było między nimi dobrze. Teraz nie wiem co mam robić. Źle się z tym wszystkim czuję.
– Skarbie to nie jest twoja wina. – mruknął Zayn ściskając mnie mocniej. – Nie masz wpływu na to co robi Sara. – pokręciłam głową nie zgadzając się z jego słowami. Chłopak chwycił moją twarz w dłonie i zmusił mnie do spojrzenie sobie w oczy. – Wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Wiesz przecież, że nie zostawimy tak tego.
Niechętnie pokiwałam głową i ponownie się w niego wtuliłam, chowając twarz w jego szyi. Może i słowa Zayn’a trochę mnie pocieszyły, jednak wciąż miałam poczucie winy. Jeśli Sara i Louis się rozstaną, nie daruję sobie tego.
* * *
Zdenerwowana Perrie krążyła po salonie w apartamencie swojej przyjaciółki. Od trzech dni nie jadła ani nie spała. Strach pożerał ją od środka. Bała się, że James powie policji o ich udziale w tym całym zdarzeniu z dziewczyną Louis’a. Była potwornie zła na Eleanor, że ta wciągnęła ją w to wszystko.
– Perrie do cholery uspokój się wreszcie! Skoro od trzech dni policja się nie pojawiła, to znaczy, że James chciał nas nastraszyć. On jest niegroźny. – burknęła Calder przewracając stronę w książce.
– Uspokoić się!? Żartujesz sobie!? Ten psychol może nas pogrążyć, a ty mi się każesz uspokoić!? Jesteś nienormalna! Nie chcę skończyć w więzieniu tylko dlatego, że nie mogłaś znieść tego, iż Louis jest z tą rudą! – krzyknęła dziewczyna piskliwym głosem.
– Wypominasz mi Louis’a, a sama jesteś nie lepsza! Byłaś pewna, że jak mi się uda pozbyć tej zdziry i znowu będę z Lou, to wtedy pomogę ci zdobyć Zayn’a! Siedzimy w tym razem, rozumiesz Perrie!?
– Ja mam tego dość El! – warknęła blondynka. – Nie mogę spać w nocy, bo boję się, że do mojego mieszkania wpadnie policja! Skąd możesz wiedzieć, że James nas nie wsypie!? Co z tego, że nie zrobił tego jeszcze, skoro może powiedzieć wszystko choćby i dzisiaj! – dziewczyna nie mogła się uspokoić.
– James nic nie powie policji. Wiem to, bo ten burak od dawna się we mnie kocha i nie zrobi nic, co może mnie skrzywdzić lub pogrążyć. – mruknęła Eleanor stając przed swoją przyjaciółką. – Nic nam nie grozi. Spokojnie. Naprawdę.
– Obyś miała rację. – wydusiła dziewczyna mierząc przyjaciółkę zimnym spojrzeniem.
Eleanor z uśmiechem przytuliła swoją przyjaciółkę. Perrie dalszym ciągu nie była przekonana co do słów swojej przyjaciółki. Lęk wciąż jej nie opuszczał.
* * *
Usiadłem w parku pod jakimś drzewem, podciągnąłem nogi pod klatkę piersiową i oparłem czoło o kolana, a następnie zacząłem płakać. W tym momencie nie obchodziło mnie to, że gdzieś w pobliżu mogą być paparazzi. Musiałem pobyć choć przez chwilę sam. Byłem tak zrozpaczony, że miałem ochotę całkowicie wyjechać z Londynu, ale na szczęście tego nie zrobiłem.
Wiem, że Ana nie powiedziała dokładnie co się stało, ale ja się tego domyślam. Sara nie odzywała się do mnie przez trzy dni. Nie pozwoliła mi się dotknąć ani nawet nie mnie nie patrzyła. Była oschła i zimna nie tylko wobec mnie, ale w ogóle wobec wszystkich. Nawet dla naszego synka, który przecież nic z tego nie rozumie.
Boję się, że przez to co James zrobił Sarze, nasz związek może się skończyć. Nie chcę tego. Sara jest całym moim światem, moim powietrzem. Nie chcę żyć bez niej. Bez Sary i Nathana jestem nikim. To dzięki nim mam powód by wstawać co rano.
Wiem, że nie jestem idealnym partnerem dla Sary. Często mnie nie ma w domu przez wywiady, sesje zdjęciowe i koncerty. Teraz praktycznie sama wychowuje Nate’a. Można powiedzieć, że zostawiłem ją samą z tym wszystkim. Gdyby nie przyjaźniła się z Aną, która ciągle jej pomaga, naprawdę była by sama. Ona zasługuje na kogoś lepszego. Kogoś kto będzie przy niej zawsze, gdy będzie potrzebować wsparcia.
Nagle usłyszałem, jak ktoś zajmuje miejsce obok mnie, a po chwili doszedł do moich uszu cichy głos mojego przyjaciela.
– Loueh?
Automatycznie podniosłem głowę i szybko przetarłem mokre od łez policzki. Nie chciałem, żeby Harry widział mnie w takim stanie. Zazwyczaj to ja zastaję go w takim stanie i próbuję mu pomóc, nie na odwrót.
Spojrzałem w bok, na chłopaka który siedział obok mnie i przyglądał mi się smutnym, pocieszającym spojrzeniem. Odwróciłem wzrok i przeczesałem włosy palcami. Nie wiedziałem co robić.
– W porządku? – odezwał się niepewnie.
– Moja narzeczona chce ode mnie odejść. Jak myślisz? Jest w porządku? – mruknąłem zachrypniętym głosem.
– Przepraszam. – wymamrotał, a ja skinąłem tylko głową. – Dlaczego mówisz, że Sara chce od ciebie odejść? Przecież Ana nic takiego nie powiedziała. – chłopak zmarszczył brwi.
– Nie musiała. Po prostu to wiem. – poczułem jak moje serce zaciska się boleśnie. – Wystarczyło mi jej spojrzenie i sposób w jaki mówiła. – dodałem.
– Stary, wiesz że nie zostawimy tak tego. Na pewno da się jeszcze coś zrobić. To się nie może tak skończyć. – mruknął Hazz.
– Sara jest najbardziej upartą dziewczyną jaką znam. Kiedy już podejmie decyzję w jakiejś sprawie, prawie nigdy nie zmienia zdania. – szepnąłem. – Nie chcę jej zmuszać do tego, żeby ze mną została.
– Pozwolisz jej odejść, nawet nie walcząc? – zdziwił się chłopak.
– Chcę, żeby była szczęśliwa, a ja nie potrafię jej dać tego szczęścia na które zasługuje. – mimo iż bardzo się starałem, pod koniec tego zdania zacząłem szlochać.
– Nie mów tak. To nie prawda. – warknął Harry. – Nie licząc tych kilku momentów, kiedy się kłóciliście, byliście najszczęśliwszą parą jaką znam. Jestem pewny, że chłopcy powiedzą to samo. Louis ty też wiesz, że to prawda, ale teraz jesteś w szoku po tym co się stało i gadasz głupoty.
Oplotłem kolana ramionami i oparłem czoło o kolana. W ciszy próbowałem przetrawić to co powiedział mi Harry. Jesteśmy najszczęśliwszą parą? Nie sądzę. Chciałbym, żeby to była prawda, ale nie jest. Ciągle się kłócimy, co źle robi naszemu związkowi. Już raz prawie się rozstaliśmy, ale dzięki Anie wszystko wróciło do normy, ale Ana nie jest przecież cudotwórcą, teraz już nie będzie dobrze.
– Nie Harry. Wcale nie jesteśmy najszczęśliwszą  parą. Już raz prawie się rozstaliśmy. Boję się, że teraz już nie przetrwamy. – burknąłem nie patrząc na niego.
– Wstawaj.
Podniosłem głowę i spojrzałem na niego zdezorientowany. Chłopak stał przede mną, trzymając ręce na biodrach, niczym jakaś bojowa dziewczyna w tych wszystkich głupawych filmach.
– Co?
– Wstawaj. – powtórzył. – Idziemy do domu i wspólnie spróbujemy rozwiązać tą sytuacje. Nie będę stał bezczynnie i patrzył jak cierpisz. – warknął i wyciągnął do mnie dłoń.
Spojrzałem na jego rękę, potem na jego twarz, a następnie znowu na rękę. Po chwili niepewnie ją chwyciłem i pozwoliłem mu pomóc mi wstać. Kiedy stanąłem obok niego, Styles uśmiechnął się do mnie z troską i przytulił mnie mocno. Cieszę się, że mam takich przyjaciół jak on. Jednakże.. wątpię, że istnieje jakieś wyjście z tej sytuacji.
* * *
Mimo, że nie spałam już od dobrej godziny, wciąż leżałam skulona na łóżku, z mocno zaciśniętymi powiekami, próbując jeszcze zasnąć. Od tego potwornego wydarzenia zaczęłam cierpieć na bezsenność. W nocy w ogóle nie mogę spać, w głowie wciąż mam twarz James’a, ten jego wredny, kpiący uśmieszek. Wciąż czuję jego dotyk na swoim ciele i za każdym razem po kręgosłupie przebiega mi lodowaty dreszcz.
W tym momencie serce biło mi jak oszalałe oraz potwornie bolał mnie brzuch, a także głowa i było mi niedobrze. Czułam się tak już od trzech dni. Wszystko przez to co się wydarzyło. To mnie przerasta. Nie czułam się tak nawet za pierwszym razem, kiedy zostałam napadnięta. Wtedy tak nie bolało.  Bo wtedy nie siedziałam w swoim domu.
Nie chcę tak żyć i nie chcę takiego życia dla mojego syna. Nie jesteśmy bezpieczni nawet we własnym domu. Nie chcę żyć w strachu, że pewnego dnia ktoś skrzywdzi moje dziecko albo mnie. Jestem za słaba.
Wiem, że Louis nie jest winny temu co się stało. Nie mógł przewidzieć tego, że James będzie chciał mnie skrzywdzić. Był pewny, że przez cały czas byli przyjaciółmi, ale okazało się że jednak nie. Nie winię go, ale nie potrafię teraz na niego spojrzeć, nie potrafię znieść jego dotyku.  To boli. Bardzo.
Nie zniosę dłużej tej całej sytuacji. Tego całego chłamu, który wciąż otacza Louis’a. Mam dość tego, że obcy ludzie wciąż mnie oceniają i wyzywają, kompletnie nic nie wiedząc na mój temat. Właściwie nie. Mam gdzieś to co myślą o mnie fanki mojego chłopaka, ale nie mogę patrzeć jak zarzucają mi,  że wrobiłam Louis’a w dziecko, że Nathan nie jest jego synem. To już za dużo. Nie chcę, żeby ktoś później wytykał moje dziecko palcami i obrażał je. Nie chcę, żeby w przyszłości Nate cierpiał tak jak teraz ja. Nie zasłużył na to. Po prostu ma sławnego ojca.
Czy chcę od niego odejść? Tak. Nie. Nie wiem. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Kocham Louis’a najbardziej na świecie, ale to co się teraz dzieje, to dla mnie zdecydowanie za dużo. Ja jestem zwykłą dziewczyną, on gwiazdą pop. Co ja sobie w ogóle wyobrażałam? Że będziemy żyli długo i szczęśliwie? No chyba nie. Jestem strasznie naiwna.
Pozostaje mi jedno pytanie. Czy będę potrafiła kłamać mu prosto w oczy? Czy będę potrafiła mu powiedzieć, że to koniec? Że odchodzę? Czy będę stanie to zrobić, wiedząc jak bardzo go to zrani? Nigdy nie chciałam zranić Louis’a. Kocham go i nie mogę patrzeć jak cierpi, bo to również mnie sprawia ból.
Zaczęłam już pakować swoje rzeczy, ale w trakcie tego czułam się okropnie, nie mogłam.. pomimo tego wszystkiego co się dzieje. Pomimo tego całego bólu jaki odczuwam. Za bardzo go kocham, żeby to zrobić. Ale ja nie mogę tak dłużej żyć.. nie mogę.
Po raz kolejny tego dnia, łzy napłynęły do moich oczu i powoli zaczęły spływać po wciąż opuchniętych policzkach. Z mojego gardła wydobył się mimowolny szloch. Jestem w rozterce. Nie wiem już co mam robić.  Umysł podpowiada mi, że powinnam odejść, ale serce nie chce słuchać.
Powoli otworzyłam oczy i zamarłam. Obok mnie nie było Nathana. Podniosłam się gwałtownie i nerwowo rozejrzałam się po sypialni. Wszystko było tak jak zostawiłam przed zaśnięciem. Brakowało jedynie mojego synka.
Niewiele myśląc wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz. W domu panowała cisza. Żadnych szmerów, rozmów, kłótni. Zupełnie nic. Na drżących nogach przeszłam przez pusty korytarzyk i gdy stanęłam przy schodach usłyszałam coś. Moje serce przeszył ból, gdy usłyszałam dźwięk pianina. Louis. Od dawna nie grał. Bardzo dawna.
Niepewnie zaszłam schodami w dół, jednak zatrzymałam się w połowie, kiedy mój wzrok spotkał Lou. Chłopak siedział lekko przygarbiony, całkowicie pochłonięty tym co robił. Wstrzymałam oddech, wsłuchując się w smutną, melancholijną muzykę, która oddawała cały ból, jaki czuł Louis. Jego ból był moim bólem.
Kiedy skończył, wziął głęboki wdech i zaklął głośno. Nie musiałam widzieć jego twarzy, żeby wiedzieć że jest zdenerwowany. Chłopak wstał powoli i odwrócił się, a wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Natychmiast odwróciłam wzrok. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy. To było dla mnie za wiele.
– Hej. – odezwał się cicho z wahaniem.
– Gdzie jest Nathan? – spytałam, wciąż na niego nie patrząc.
– Chłopcy z Aną wzięli go na spacer. – mruknął. – Sara możemy porozmawiać? Proszę.
Mimo iż pokręciłam głową, moje stopy skierowały się w głąb salonu. Usiadłam na kanapie, podciągnęłam nogi pod klatkę piersiową i objęłam je rękoma. Czułam na sobie spojrzenie Louis’a, ale bałam się na niego spojrzeć.
Louis kucnął przede mną i położył dłonie na moich stopach, przez cały czas się we mnie wpatrując. Zamknęłam oczy, a wtedy w mojej głowie ponownie pojawiła się twarz James’a. Wzdrygnęłam się, gdyż nagle zrobiło mi się zimno.
– Nie dotykaj mnie. – szepnęłam. Chłopak zabrał ręce, a ja poczułam dziwną pustkę i ból. – O czym chcesz porozmawiać? – spytałam z wciąż zamkniętymi oczyma.
– O tobie. O nasz. O James’ie. O tym o się wydarzyło trzy dni temu i.. – powiedział. – O tym, że chcesz odejść. – to ostatnie powiedział tak cicho, że ledwie go słyszałam.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jego oczy błyszczą od powstrzymywanych łez.
– Skąd o tym wiesz? – spytałam bez tchu.
Wzruszył ramionami i spuścił wzrok na swoje palce, którymi się bawił. Serce biło mi jak oszalałe, a oczy szczypały, gdyż słone łzy chciały wydostać się na zewnątrz. Cholera nie płacz! Nie teraz!
– Przepraszam. – wymamrotałam. – Ja już tak dłużej nie mogę. Mam dość tych wyzwisk, obelg skierowanych do mnie i do naszego syna. On nie jest przecież niczemu winny. Mam dość tego, że przez cały czas ktoś próbuje nas rozdzielić. Nie daję sobie rady sama z tym wszystkim co się dzieje. Nie radzę sobie z twoją sławą. Ciebie prawie nigdy nie ma w domu, a jak jesteś.. Nie chcę obarczać cię tym wszystkim kiedy jesteś taki szczęśliwy.  A teraz jeszcze James.. – wydusiłam, a po moich policzkach niespodziewanie zaczęły płynąć łzy. – Nie chcę, Żeby Nathan wychowywał się w takim otoczeniu. Nie mogę go narażać na niebezpieczeństwo. Boję się, że któregoś dnia jakaś wasza szurnięta fanka nas napadnie i zrobi mu krzywdę. Ja.. ja tak już nie mogę. Kiedyś sobie z tym radziłam, ale już nie. Jestem za słaba. Tak strasznie cię przepraszam. Nie chcę tego, ale to wydaje mi się jedynym rozwiązaniem tej sytuacji. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich.
Kiedy skończyłam swoją ”mowę” zaczęłam cicho szlochać. Zrobiłam to. Powiedziała mu. Wcale nie czuję się lepiej i wcale nie uważam, że jest to jedyne wyjście z sytuacji. Na pewno da się jeszcze coś zrobić, ale ja już nie mam siły walczyć. To dla mnie zdecydowanie za dużo.
– Nie będę cie zatrzymywał i przekonywał. – odezwał się Louis zadziwiająco opanowanym tonem. – Chcę, żebyście ty i Nathan byli szczęśliwi i bezpieczni. Mnie nigdy nie ma, przez koncerty i wywiady. Nie potrafię wam dać tego na co zasługujecie. Też nie chcę tego wszystkiego, ale.. masz rację, tak będzie lepiej. – przy ostatnim słowie jego głos zadrżał. – Nathan nie powinien wychowywać się w takim otoczeniu. Zasługuje na normalne, szczęśliwe dzieciństwo. Takie, którego nie posiada teraz przez moją sławę. Chce dla was jak najlepiej.
Wstał na równe nogi i zaczął krążyć po całym salonie, przez cały czas przeczesują włosy palcami. Zawsze tak robi, kiedy jest smutny, zdenerwowany lub speszony.  Serce ścisnęło mi się boleśnie. Nie, nie, nie! Co ja w ogóle wyrabiam!? Louis jest miłością mojego życiu, a ja chcę go zostawić, bo pojawiły się problemy? To nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz. Dlaczego się poddaję? Dlaczego nie walczę? Ale lepsze pytanie, dlaczego Louis nie walczy?Bo chce twojego szczęścia, nawet jeśli to nie on daje ci to szczęście.
– Louis.. – szepnęłam. Podniosłam się niezdarnie i podeszłam bliżej niego, tak by móc patrzeć mu w twarz. – Nie chcę tak tego kończyć. Nie chcę się rozstawać z tobą, ale już nie wiem co mam robić. Nie radzę sobie. Jestem za słaba. To dla mnie za wiele. – schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam szlochać.
Nagle poczułam obejmujące mnie silne ramiona Louis’a. Mimo iż zaskoczył mnie tym, automatycznie wtuliłam się w niego mocniej. W moje nozdrza uderzył intensywny zapach jego skóry. Oh tak strasznie mi go brakowało przez te trzy dni! Moczyłam koszulkę chłopaka, ale jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie mocniej przyciskał mnie do swojego ciała i przez cały czas bawił się moimi włosami. Byłam tak blisko niego, że czułam bijący od niego żar oraz szybkie bicie jego serca.
– Spróbujmy wszystko naprawić. – wymamrotałam wtulona w jego szyję.
– Naprawdę tego chcesz? – spytał cicho.
– Nie chcę cię stracić. – powiedziałam podnosząc głowę by spojrzeć mu w oczy.
Louis uniósł dłoń i opuszkami palców dotknął mojego policzka. Skrzywiłam się czując lekki ból opuchniętej twarzy, ale i tak wtuliłam się mocniej w jego dłoń. Brakowało mi jego dotyku.
– A ja nie chcę stracić ciebie i Nathana. – wymruczał opierając swoje czoło o moje.
– Nie stracisz. – szepnęłam ponownie przytulając się do niego.
_____________________________
Po dość długaśnej przerwie jak dla mnie, mamy kolejny rozdział.
Ostatnio przez szkołę mam strasznie mało czasu na pisanie. Bardzo was przepraszam za to.
Co do innych blogów.. w tym miesiącu na pewno na żadnym nie pojawi się nowy rozdział. Za to też strasznie przepraszam.
Mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość.
Pozdrawiam
@Twinkleineye

I wanna save your heart tonight – Rozdział 18

– Hej, gdzie poszedł James? – spytałam, kiedy wszyscy uspokoiliśmy się po żarcie Niall’a.
Zayn delikatnie gładził mnie po plecach, przez po moim ciele rozeszły się przyjemne dreszcze. Strasznie mnie to rozpraszało.
–  Poszedł do toalety. – powiedział Louis poprawiając się na kanapie.
– Ale tak długo? – zdziwiłam się.
Coś mi tu nie grało. Akurat wtedy, kiedy Sara opuściła nasze towarzystwo, gdyż źle się poczuła, jemu przypomniało się, że chce mu się do toalety. Nie wiem, może mam paranoje, ale wydawało mi się, że James przez cały czas nie spuszczał wzroku z mojej przyjaciółki. Do tego mam wrażenie, że tylko ja to zauważyłam, no i oczywiście Sara. Jestem pewna, że wcale nie poczuła się źle, tylko miała dość spojrzeń tego dziwaka. W sumie, nie dziwię jej się. Czułam to samo, za każdym razem, kiedy jego wzrok kierował się na moją osobę.
– Co w tym dziwnego? To facet. – zaśmiał się Tommo, a reszta również zaczęła chichotać.
Zmarszczyłam nos, patrząc na nich z obrzydzeniem. Boże z kim ja się zadaję? Chyba zwariowałam. Ale serio. Czy tylko ja czuję jakiś dziwny niepokój? Naprawdę mam wrażenie, że coś jest nie tak, jak być powinno.
W tym momencie naszych uszu doszedł głośny huk, dobiegający z piętra domu. Brzmiało to jak tłuczone szkoło i coś jeszcze, ale ciężko mi to określić. W każdym razie, tak mnie to przestraszyło, że aż podskoczyłam na kolanach mojego chłopaka. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie zszokowani. Mój niepokój stał się jeszcze większy.
Louis jako pierwszy zerwał się z kanapy i ruszył ku schodom, mrucząc pod nosem jakieś przekleństwo. Zerknęłam na Malika, a następnie szybko podniosłam się na równe nogi i podążyłam za Tomlinsonem. Chyba obydwoje baliśmy się, że Sara mogła zrobić coś głupiego.
Gdy znaleźliśmy się na piętrze i w miarę spokojnie kroczyliśmy w stronę sypialni Lou i Sary, nagle po korytarzu rozniósł się potworny krzyk, wydobywający właśnie z tego pokoju, do którego zmierzaliśmy. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a Louis już dopadł drzwi i otworzył je gwałtownie. Szybko podbiegłam do chłopaka i wyjrzałam mu przez ramię, gdyż zasłaniał mi widok. Obraz przed moimi oczami był tak potworny, że aż zrobiło mi się słabo. Wiem, że długo nie wymarzę tego z pamięci.
James – ten obrzydliwy sukinsyn, który od początku mi się nie podobał – klęczał nad moją przyjaciółką i próbował ją rozebrać, jednocześnie mocując się z zamkiem swoich spodni. Sara wyglądała, jakby była nieprzytomna, jednak widziałam, jak jej ciało drga delikatnie, gdyż ta szlochała cicho. Jej twarz była czerwona od krwi, która sączyła się z jej rozciętej wargi oraz z nosa. Czułam jak do gardła podchodzi mi żółć.
Tomlinson skoczył do przodu i odciągnął James’a od Sary, a następnie rzucił nim o podłogę, niczym worek ziemniaków. Kiedy zaczął go okładać pięściami po twarzy, jednocześnie trzymając za koszulkę, by mu się nie wyrwał, odwróciłam wzrok. To nieprzyjemnie przypominało mi sytuację z klubu. Zamiast tego skupiłam się na mojej przyjaciółce, która płakała skulona na środku łóżka. Natychmiast do niej podbiegłam.
Pomogłam jej usiąść, a ona momentalnie się we mnie wtuliła, niczym mała małpka, szlochając coraz głośniej. Widząc łzy na jej opuchniętych policzkach, sama miałam ochotę się rozpłakać. Nienawidzę patrzeć na cierpienie osób, które kocham. Tuliłam ją mocno, przez cały czas szeptają do niej uspokajająco. Ponad jej ramieniem widziałam, jak Tomlinson szarpie się z James’em. Dlaczego do kurwy nędzy żaden z chłopców jeszcze tu nie przyszedł!?
Jak na zawołanie w progu pojawił się Zayn, Liam oraz Niall. Chłopcy zdezorientowani patrzyli to na mnie i Sarę, to na Lou i James’a. Na ich miejscu pewnie zareagowałabym dokładnie tak samo.
– Nie stójcie tak tylko coś zróbcie, bo on go zabije! – krzyknęłam zrozpaczona.
Całą trójka szybko wskoczyła pomiędzy nich. Niall i Liam trzymali rozjuszonego przyjaciela, natomiast Zayn przytrzymywał poobijanego i pokrwawionego James’a, by ten nigdzie nie uciekł. Mimo, iż jego twarz w tym momencie wyglądała naprawdę okropnie, na jgo ustach błąkał się chytry uśmieszek. Kurwa, on jest chory psychicznie!
– Dlaczego!? – krzyknął Tommo, nie odrywając spojrzenia od swojego rzekomego przyjaciela.
Na widok łez w oczach Louis’a, serce ścisnęło mi się boleśnie. To wszystko jest popierdolone.
– To jest zemsta. – zaśmiał się tamten. – Zniszczyłeś mi całe życie, rozumiesz? Nienawidzę cię! Odebrałeś mi wszystko ty pierdolona gnido! – wrzasnął tak głośno, że aż przeszedł mnie dreszcz.
Louis ponownie zaczął się szarpać, jednak chłopcy mocno go trzymali, a przynajmniej taką mam nadzieję. Wzdrygnęłam się i odwróciłam wzrok na drzwi, a po chwili zorientowałam się, że w progu stoi zszokowany Harry, który skacze spojrzeniem po wszystkich po kolei. Kiedy zorientował się, że na niego patrzę, zaczął mi się intensywnie przyglądać, jakby oczekiwał, że wytłumaczę mu to wszystko.
– Zadzwoń po policję. – wydusiłam, ignorując ucisk w żołądku.
Loczek patrzył na mnie przez chwilę zdezorientowany, aż w końcu pokiwał głową i wyciągnął telefon z kieszeni dżinsów i szybko wybrał odpowiedni numer. Ja w tym czasie ponownie skupiłam się na przyjaciółce.
Policja oraz pogotowie zjawili się niecałe dziesięć minut później. Funkcjonariusze od razu zabrali James’a, który śmiał się, gdy ci się pojawili. Zachowywał się, jakby miał to gdzieś, jakby spełnił swoją misję. Kompletnie nie rozumiem tego człowieka. On chyba naprawdę ma coś z głową. Może zamiast do więzienia, powinien trafić do zakładu psychiatrycznego.
Sanitariusze chcieli zabrać Sarę do szpitala, by tam zrobić jej kilka badań, by dowiedzieć się, czy aby na pewno wszystko jest w porządku, jednak ta nie wyraziła na to zgody. Właściwie nie pozwoliła się nikomu dotknąć. Może nie zupełnie nikomu. Żaden mężczyzna nie mógł się do niej zbliżyć. Kiedy tylko któryś z sanitariuszy bądź któryś z chłopców podszedł zbyt blisko, Sara zaczynała płakać i trząść się, była przerażona. Nikt z nas nie wiedział co robić, mimo iż doskonale wiedzieliśmy o co chodzi. Przez James’a, Sara brzydziła się dotyku mężczyzn.
To ja musiałam zająć się ranami mojej przyjaciółki. W między czasie próbowałam do niej mówić, jednak ona była nieobecna, wydawało mi się, że w ogóle mnie nie słyszy, albo nie chce słyszeć. Przez cały czas nieobecnym wzrokiem patrzyła w jeden punkt. Naprawdę bardzo się o nią martwię. Właściwie nie tylko o nią, ale też o Louis’a.
– Sara skarbie, wszystko w porządku? Jak się czujesz? – spytał chłopak, kładąc dłoń na jej ramieniu.
– Nie dotykaj mnie. – wychrypiała odpychając jego dłoń.
– Co? – szepnął zszokowany.
– Nie dotykaj mnie. – powtórzyła nie patrząc na niego.
– Sara.. – wymamrotał i ponownie położył jej dłoń na ramieniu.
– Nie dotykaj mnie! – krzyknęła zrywając się na równe nogi.
Przylgnęła do ściany, a po jej policzkach spłynęło kilka łez. Louis patrzył na nią z bólem. W jego oczach również widziałam łzy, ale nic nie mogłam na to poradzić.
– Louis, wyjdź. – szepnęłam. – Proszę. – dodałam widząc jego minę.
Chłopak patrzył to na mnie to na Sarę, ale w końcu niechętnie skinął głową i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.  Jest mi go strasznie żal. Najpierw jego ”przyjaciel” pobił, a później próbował zgwałcić jego narzeczoną, a teraz ta nie pozwala mu się dotknąć i zachowuje się, jakby się go brzydziła. Wolę nawet nie myśleć, co teraz dzieje się w jego głowie. To musi być co najmniej straszne.
Weszłam do domu chłopców, delikatnie zatrzaskując za sobą drzwi. W całym budynku panowała taka cisza, jakby nikogo nie było. Po chwili jednak usłyszałam dźwięk telewizora dochodzący z salonu, więc od razu się tam skierowałam. Cała piątka siedziała sztywno na kanapie i uparcie wpatrywała się w ekran plazmy.  Wszyscy byli strasznie bladzi i mieli cienie pod oczami. Wyglądali, jakby nie spali trzy noce. Właściwie nie zdziwiłabym się, gdyby to była prawda, bo zemną dokładnie tak było.
– Hej. Gdzie jest Sara? – spytałam podchodząc bliżej.
Louis popatrzył na mnie z bólem, a po chwili zerwał się z kanapy i szybko poszedł do kuchni. Jego zachowanie oznaczało, że moja przyjaciółka wciąż się do niego nie odzywa. Od razu pożałowałam, że zadałam to pytanie, zadając chłopakowi jeszcze większy ból.
Powoli podeszłam do mojego chłopaka i dałam mu buziaka w policzek na przywitanie. Kiedy to zrobiłam, poczułam na sobie spojrzenie Harry’ego, ale całkowicie go zignorowałam. Teraz są ważniejsze sprawy. Do pozostałych uśmiechnęłam się delikatnie, pocieszająco i ruszyłam w stronę kuchni, jednak powstrzymała mnie dłoń Zayn’a, którą chwycił mnie za nadgarstek.
– Dokąd idziesz? – spytał cicho.
– Muszę porozmawiać z Louis’em. – powiedziałam również cicho
Złapałam jego dłoń i ścisnęłam ją potrzepująco, a następnie szybko poszłam do kuchni. Louis stał oparty o zlew i płakał, co dało się zauważyć, gdyż jego ramiona drgały delikatnie. W tym momencie było mi go tak cholernie żal. Jest moim przyjacielem, członkiem rodziny i ciężko mi patrzeć jak cierpi.
Podeszłam bliżej niego i położyłam mu dłoń na ramieniu, ściskając je delikatnie, tak jak wcześniej ściskałam dłoń mojego chłopaka. Chłopak wzdrygnął się, ale kiedy spostrzegł mnie kątem oka, trochę się rozluźnił, jeśli mogę to tak nazwać.
– Lou? Wszystko w porządku? – spytałam cicho.
– Nie. Nie jest w porządku. Sara w ogóle się do mnie nie odzywa. Co ja mówię! Ona nawet na mnie nie patrzy! – powiedział zrozpaczony. -Ana, ja już mam tego dość, rozumiesz? – popatrzył na mnie, a w jego oczach było widać tak wielki ból, że aż skurczyłam się w środku. – Nie wiedziałem, że James tak bardzo mnie nienawidzi. Naprawdę myślałem, że byliśmy przyjaciółmi. – pokręcił głową. – Ale skoro to mnie tak bardzo nienawidzi, to czemu chciał zrobić krzywdę Sarze? Nie mogę zrozumieć, czemu chciał skrzywdzić ją, a nie mnie.
– Bo wiedział, że robiąc krzywdę Sarze, skrzywdzi ciebie. – szepnęłam.
Tommo skrzywił się na moje słowa i przeczesał włosy palcami. Wyglądał na zagubionego.
– Ja już nie mogę znieść tej sytuacji. – mruknął cicho.
– Razem coś wymyślimy. Przecież nie zostawimy cię z tym wszystkim samego. – poklepałam go po ramieniu. – Pomogę ci.
– Dziękuje Ana. – odwrócił się i przytulił mnie mocno.
Również go przytuliłam, ale musiało to trochę dziwnie wyglądać, gdyż Tomlinson jest ode mnie znacznie wyższy. Tak, jakby to on mnie pocieszał, a nie ja jego. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam mu prosto w oczy i zobaczyłam, że gdzieś tam powoli zaczyna się tlić nadzieja. To niesamowite, że właściwie jeszcze nic nie zrobiłam, a już zdążyłam poprawić mu humor. Przyznam, że dziwnie było patrzeć, jak najbardziej pozytywny człowiek na świecie płacze.
– Dobra, ja idę pogadać z Sarą. – oznajmiłam.
Louis skinął tylko głową, jednocześnie przecierając mokre od łez policzki, a następnie wrócił do salonu, do chłopaków, natomiast ja poszłam na górę. Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki wdech. Bałam się tego co tam zastanę, w jakim stanie będzie moja przyjaciółka. Czy w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać. Przez ten incydent ma straszne wahania nastrojów. Po części ją rozumiem, bo już drugi raz jej się to przytrafiło, ale za pierwszym razem wracała z dyskoteki, a nie siedziała we własnym domu.
Niepewnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało całkiem normalnie. Sara siedziała na środku łóżka i przyglądała się swojemu sykowi, który oglądał jakieś książeczki. Jednak kiedy się jej lepiej przyjrzałam zauważyłam, że w ogóle się nie ruszała i nie mrugała oczami. Skrzywiłam się, bo jej zachowanie znaczyło, że nic nie będzie mówiła, a nawet nie będzie na mnie patrzeć.
Podeszłam bliżej, a mały Nathan popatrzył na mnie tymi swoimi dużymi zielonymi oczkami. Na jego buzi pojawił się rozbrajający uśmiech. Rozbrajający, bo zawsze wtedy widać tego jednego przedniego ząbka. Poczochrałam jego czekoladowe włoski, a następnie pocałowałam w czubek głowy. Mały uśmiechnął się jeszcze szerzej, a po chwili powrócił do swoich książek.
– Hej skarbie. Jak się czujesz? – kucnęłam obok łóżka i zwróciłam się do przyjaciółki.
Zero reakcji. Jakiejkolwiek. Nawet nie się poruszyła, ani nie mrugnęła. Westchnęłam cicho i przygryzłam wargę, żeby nie zacząć na nią wrzeszczeć, a wierzcie mi jestem do tego zdolna.
– Sara błagam odezwij się do cholery. Nie widzisz, że swoim zachowaniem ranisz nas wszystkich? Najbardziej cierpi Louis. – słysząc imię swojego narzeczonego w końcu drgnęła. – Sara on naprawdę cierpi. Zrozum, że on nie mógł przewidzieć, że James będzie chciał ci zrobić krzywdę. On nawet nie wiedział, że ten koleś tak bardzo go nienawidzi, myślał że są przyjaciółmi. – nawijałam chcąc wykorzystać fakt, że Sara mnie słucha. – Nie rób nam tego, proszę cię. Wiem, że bardzo to wszystko przeżyłaś, ale my również. Pozwól sobie pomóc. Sara błagam cię. Nie zamykaj się w tej swojej skorupie.
Po jej opuchniętych policzkach powoli zaczęły spływać łzy. Wiedziałam, że mówiąc to wszystko zadaję jej ból, ale jeśli tylko to zadziała, to zaryzykuję. Nie pozwolę, żeby zrobiła coś głupiego.
– Ja już dłużej nie dam rady. – odezwała się nagle. – Przerasta mnie to wszystko co się dzieje wokół Louis’a. Nie radzę sobie z tym całym szumem wokół naszego związku. Nie radzę sobie z wyzwiskami i obelgami ze strony jego fanek. – jej głos był cichy i zadziwiająco spokojny.
– O czym ty mówisz? Jakie obelgi i wyzwiska? – starałam się nie okazywać, jak bardzo dziwi mnie fakt, że się do mnie odezwała.
– Codziennie dostaję setki wiadomości, gdzie ludzie wyzywają mnie od szmat i dziwek. Fanki chłopców piszą mi, że nie zasługuję na niego, że jestem nikim, mówią, że nie pasujemy do siebie. Najgorsze i tak jest to, że twierdzą iż wrobiłam Louis’a w ciąże. Że Nathan wcale nie jest jego dzieckiem. Mam już dość. Nie potrafię już sobie z tym radzić, jestem za słaba. Nie chcę, żeby mój syn żył w takim otoczeniu. Nie mogę pozwolić, żeby ktoś traktował go jak jakiegoś wyrzutka.
– O czym ty kurwa mówisz? – spytałam. – Co ty chcesz zrobić? Chcesz to zakończyć? Chcesz zostawić Louis’a? Po tym wszystkim co razem przeszliśmy? Sara nie możesz! Nie możesz mu tego zrobić! On tak bardzo cię kocha! Ciebie i Nathana! I wiem, że mimo tego całego bagna ty jego również kochasz! Sara nie możesz, rozumiesz! To go zabije! – mówiłam gorączkowo.
Nawet się nie zorientowałam, kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nie, to nie może być prawda. To jest sen. Jebany zły sen! To się nie dzieje naprawdę! Niezdarnie podniosłam się na równe nogi i schowałam twarz w dłoniach.
– Sara błagam, przemyśl to jeszcze. To nie może się tak skończyć. Tyle już przeszliście, pokonaliście tyle przeszkód.. nie możesz teraz tego zakończyć. Proszę, nie poddawaj się. – szepnęłam ocierając policzki.
Sara pociągnęła nosem i pokręciła głową. Ona podjęła już decyzję. Kurwa! Nie, nie, nie! Nie pozwolę na to! To się tak nie skończy. Nie pozwolę, żeby moja przyjaciółka popełniła największy błąd w życiu.
* * *
Po pokoju rozniosła się melodyjka wydobywająca się z telefonu Eleanor. Dziewczyna pospiesznie wstała z kanapy, zostawiając swoją przyjaciółkę i podniosła urządzenie, a następnie wcisnęła zieloną słuchawkę, nawet nie sprawdzając kto dzwoni. Młoda kobieta była stuprocentowo przekonana, iż po drugiej stronie słuchawki był jej znajomy i oczywiście się nie myliła.
– Eleanor.
– Witaj James. – uśmiechnęła się pod nosem. – I jak poszło? Wszystko załatwione.
– Niezupełnie. – usłyszała cichy, wredny śmiech mężczyzny. – Właśnie znajduje się w więzieniu, za próbę gwałtu i wykonuję mój jeden telefon. – i znowu ten śmiech.
– Że co? Ty idioto! Nie taki był plan! Miałeś ją uwieźć, a nie zgwałcić! – krzyknęła.
Spojrzała niespokojnie na blondynkę, która patrzyła na nią z pobladłą twarzą. Perrie poczuła jak cały obiad podchodzi jej do gardła, słysząc słowa swojej przyjaciółki. Gwałt?
– Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać. Ta ruda była taka słodka. A ten jej niewyparzony język i bojowy nastrój. – wymruczał mężczyzna. – Teraz zastanawiam się, czy powiedzieć policji, że to ty mi zleciłaś skrzywdzenie tej dziewczyny. – powiedział cichym, grobowym tonem.
– Nie zrobisz mi tego. – wyszeptała czując nagłą suchość w gardle. James zaśmiał się gardłowo. – Zrobisz?
– Sprawdź mnie. – mruknął i się rozłączył.
Dziewczyna stała nieruchomo wciąż trzymając telefon przy uchu. Była przerażona. Bała się, że James powie o wszystkim policji i że to ją zniszczy. Po raz pierwszy od dawna, naprawdę się bała.
__________________________
Tak jak obiecałam, dodaję. Jakimś cudem udało mi się coś skrobnąć.
Mam nadzieję, że wam się spodoba, choć przyznam, że boję się, że wam się nie spodoba kolejna porcja problemów.
Cóż..
Pozdrawiam
@Twinkleineye

I wanna save your heart tonight – Rozdział 17

Leżałam z Malikiem na łóżku w jego pokoju wtulona w jego tors, uśmiechając się pod nosem jak jakaś idiotka. Byłam taka szczęśliwa. Nie spodziewałam się, że nasi przyjaciele tak dobrze przyjmą wiadomość, że ja i Zayn jesteśmy razem. Bałam się, że wybuchnie między nami jakaś awantura, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Pozostaje jednak kwestia, a mianowicie Harry. On jeszcze nic nie wie. Owszem jestem w tym momencie bardzo szczęśliwa, ale boję się też co zrobi Harold, gdy się dowie o nas, zwłaszcza po tym, co miało miejsce wczoraj w klubie. Wiem już do czego jest zdolny i boję się, że gdy się o wszystkim dowie wpadnie w szał i znowu zrobi komuś krzywdę.
Mimowolnie zadrżałam na tę myśl i jeszcze mocniej wtuliłam się w mojego chłopaka (cholera jak cudownie to brzmi). Zayn spojrzał na mnie z troską, a po chwili pocałował mnie w czubek głowy i wtulił we mnie policzek.
– W porządku? – spytał zakładając zbłąkany kosmyk moich włosów za ucho.
– Tak, po prostu.. po prostu myślałam o tym jak zareaguje Harry. – powiedziałam niepewnie.
Poczułam jak chłopak cały się spina, kiedy wymówiłam imię jego przyjaciela(?). Oh czy on naprawdę musi się zachowywać jak zazdrosny gówniarz? Harry nic już dla mnie nie znaczy, czy tak trudno mu to zrozumieć? Cóż, najwyraźniej tak.
– Nie chcę, żeby sytuacja z wczoraj się powtórzyła. – mruknęłam.
– Wiem. – wymamrotał.
Podniosłam się na łokciach, by móc spojrzeć mu w oczy. Przygryzłam wargę widząc smutek na jego twarzy. Nie chcę, żeby był smutny przeze mnie. Nie zniosę tego. Zawsze czuję się okropnie ze świadomością, że ktoś cierpi z mojego powodu.
Nachyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Oczy chłopaka rozszerzyły się ze zdziwienia, jednak po chwili bardzo niepewnie odwzajemnił tą pieszczotę. Nie wiem czemu, ale zabolało. Naparłam na niego mocniej, wczepiając palce w jego włosy.
– Nie gniewaj się na mnie. – szepnęłam w jego usta.
– Nie gniewam się. – powiedział patrząc mi w oczy. – Po prostu.. sam nie wiem. – skrzywił się. – Przepraszam. – mruknął i wpił się w moje usta.
Uśmiechnęłam się poprzez pocałunek. Znowu całował mnie tak, jak to on ma mnie w zwyczaju. Słodko, ale namiętnie, delikatnie, ale też brutalnie, tak jak lubię. Objęłam go mocno za szyję przyciągając bardziej do siebie. Kiedy nasze klatki piersiowe spotkały się ze sobą, poczułam bijące od niego ciepło, które zawsze daje mi poczucie bezpieczeństwa.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi, a następnie ktoś wszedł do pokoju. Naszych uszu doszedł odgłos gwałtownego wciągania powietrza. Natychmiast oderwałam się od ust Mulata i usiadłam obok niego, poprawiając włosy i koszulkę. W drzwiach stało zszokowany, wściekły, zarazem smutny Harry. Patrzył na naszą dwójkę oddychając szybko i zaciskając dłonie w pięści. Byłam pewna, że za moment się na nas rzuci, jednak zamiast tego on odwrócił się i bez słowa wyszedł, głośno trzaskając drzwiami. Po chwili na korytarzu rozległ się odgłos rozbijanego szkła. Zacisnęłam mocno powieki i przycisnęłam ręce do uszu.
– Chyba nasz problem sam się rozwiązał. – mruknął Zayn przyciągając mnie do siebie i przytulając z całej siły.
Cholera!

* * *
Kurwa to nie możliwe! Nie, nie, nie! To nie prawda! Oni nie są razem! Kurwa! To nie tak miało być! To my mieliśmy być razem! Kurwa mać!
Idąc korytarzem wściekły strąciłem stojący na stoliku wazon ze świeżymi kwiatami. Czułem jak złość całkowicie mnie pochłania, jednak nie mogłem pozwolić się jej poddać. Nie chcę zrobić nic głupiego. Nie mogę znowu wszystkiego spieprzyć.
Wszedłem do swojego pokoju mocno zatrzaskując drzwi, dając upust swojej frustracji. Oszalałym spojrzeniem omiotłem pomieszczenie, próbując wyrzucić z głowy obraz Any i Malika, całujących się na jego jego łóżku. Niestety efekt był odwrotny i w mojej głowie zaczęły pojawiać się gorsze obrazy, które sprawiały mi jeszcze większy ból.
Od jak dawna to trwa? Od kiedy ten kutas pieprzy moją dziewczynę? Pieprzony sukinsyn! Najpierw próbował wyrwać Sarę, ale że mu nie wyszło to wziął się za Anę! Kurwa!
Wściekły jak diabli zrzuciłem na podłogę wszystko co stało na półce. Wiedziałem, że robię ogromny hałas, ale miałem to gdzieś. Musiałem jakoś wyładować negatywne emocje. Nie chciałem wpaść do pokoju Malika i ponownie sprać go na kwaśne jabłko. Tak, wiem co się wczoraj wydarzyło. No może nie do końca, ale w głowie mam przebłyski wczorajszego wieczoru.
Podszedłem do leżącej na podłodze lampy, a następnie kopnąłem ją z całej siły. Lampa przeleciała przez cały pokój, by w końcu rozbić się z hukiem na ścianie. Kawałki szkła z żarówki opadły na podłogę tuż obok drzwi. Wpatrywałem się w nie, próbując uspokoić oddech.
W tym momencie do środka wszedł Louis. Chłopak zmierzył całe pomieszczenie przenikliwym spojrzeniem, aż w końcu zatrzymał się na mnie Patrząc w jego oczy nie wytrzymałem i zacząłem płakać. Cały mój gniew gdzieś zniknął i pozostał tylko smutek. Upadłem na podłogę chwytając się za głowę i zanosząc się głośnym płaczem.
– Stary..
– Wiedzieliście? – spytałem zachrypniętym głosem. – Wiedzieliście, że są razem? – gniew znowu powrócił.
– Dowiedzieliśmy się dzisiaj. – mruknął siadając obok mnie.
Przełknąłem ślinę czując jak w moim gardle pojawia się gula. Czułem się jak gówno. Oparłem się plecami o łóżko i podciągnąłem nogi pod brodę i oparłem łokcie o kolana, szlochając cicho.
– Harry..
– Ona już nigdy nie będzie moja. Zjebałem wszystko. Jestem do niczego. – burknąłem.
– Nie jesteś do niczego, ale fakt, zjebałeś po całości. – mruknął.
– Chciałem po prostu ją odzyskać, żeby było tak jak wcześniej. – szepnąłem.
– Wiem. – wymamrotał. – Słuchaj Harry, wiem że kochasz Anę i że jest dla ciebie ważna, ale Hazz.. powinieneś pozwolić jej być z Zayn’em. Ona naprawdę dużo wycierpiała. Rozumiem, że będzie ci ciężko, ale z czasem będzie lepiej, zobaczysz.
– Skąd możesz to wiedzieć. – wychrypiałem.
– Uwierz mi. – poklepał mnie po ramieniu.
Wziąłem głęboki, drżący wdech i bardzo powoli pokiwałem głową. Nie wiem czy dam radę, ale będę się starał. Kocham Anę i chcę, żeby była szczęśliwa. Boli mnie tylko to, że to szczęście daje jej Zayn, a nie ja.

* * *
Od progu powitał mnie głośny śmiech chłopców dobiegający z salonu. Niby wszystko w porządku, tylko że jeden z nich, nie należał do żadnego z One Direction. Zmarszczyłam brwi i niepewnie weszłam w głąb domu. Zatrzymałam się w progu i mój wzrok od razu przykuł nieznany mi chłopak albo raczej mężczyzna siedzący na kanapie obok Louis’a i Niall’a. Zayn i Liam gnietli się razem na niewielkim fotelu. Podeszłam bliżej i chrząknęłam znacząco, a wtedy cała banda spojrzała prosto na mnie.
– Hej Ana. – Louis uśmiechnął się do mnie ciepło. – Nie znasz mojego przyjaciela z Doncaster. – mruknął wskazując chłopaka. – Tak więc, Ana to jest James, James to jest Ana, nasza przyjaciółka i dziewczyna Zayn’a. – mówiąc to ostatnie poruszył zabawnie brwiami.
– Miło mi. – James wyciągnął do mnie dłoń, a ja uścisnęłam ją z wahaniem.
– Mnie również. – wydukałam i szybko schowałam rękę.
Nie wiem czemu, ale coś nie podobało mi się w tym kolesiu. Niby uśmiechał się życzliwie i tak dalej, ale w jego oczach widziałam jakiś złowrogi błysk. Cholera, może mam paranoje, albo co? Skoro Louis mu ufa i z tego co zdążyłam zauważyć to reszta też, no to chyba wszystko z nim w porządku.
– Gdzie jest Sara? – zwróciłam się do Tomlinsona.
– Powinna być w kuchni. – zmarszczył brwi. Co jest?
– Ok. – mruknęłam.
Dałam Zayn’owi szybkiego buziaka i ruszyłam na poszukiwania przyjaciółki. Tak jak mówił Tommo znalazłam ją w kuchni. Stała oparta o blat i przez otwarte drzwi niewidzącym spojrzeniem wpatrywała się w chłopców. Coś mnie zaniepokoiło w jej zachowaniu.Wyglądała jakby była przestraszona i tym razem na pewno nie mam zwidów. Znam ją bardzo dobrze, więc choćby chciała, to nic przede mną nie ukryje.
– Hej.. Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada. – powiedziałam cicho stając obok niej.
– Sama nie wiem. – jęknęła. – Coś mi się nie podoba w tym całym James’ie. Niby uśmiecha się przyjaźnie i zachowuje się grzecznie, ale.. – urwała. – Nie, to przyjaciel Louis’a, nie powinnam tak mówić. Może jestem przewrażliwiona.
– No to jest nas dwie, bo mi też coś się w tym gościu nie podoba. – burknęłam zakładając ręce na piersiach. Obejrzałam się przez ramię, jakbym bała się, że ktoś nas podsłuchuje. – Na pierwszy rzut oka wygląda normalnie, ale kiedy zobaczyłam jego oczy.. no nie wiem, po prostu coś jest nie tak, ale nie potrafię powiedzieć co.
Nagle ktoś objął mnie mocno od tyłu i pocałował w policzek. Od razu wiedziałam, że to Zayn. Jego dotyk i zapach perfum rozpoznałabym wszędzie. Odwróciłam się twarzą do niego i uśmiechnęłam się nieśmiało, wciąż mając w głowie obraz wyrazu oczu James’a.
– Ploteczki? – spytał ze śmiechem.
– Można tak powiedzieć. – mruknęła Sara siląc się na uśmiech.
– Co jest? – chłopak zmarszczył brwi.
Zerknęłam niepewnie na Sarę, a ona wzruszyła tylko ramionami. Wzięłam głęboki wdech i ponownie spojrzałam na Zayn’a, który patrzył na nas niespokojnie.
– Nie wydaje ci się, że z rym James’em jest coś nie tak? – spytałam cicho.
– Chyba nie.. Wygląda na normalnego gościa. – przechylił głowę. – Hej co jest?
– Sama nie wiem.. – szepnęłam wtulając się w niego.
– Jesteśmy przewrażliwione. – zaśmiała się Sara.
Malik uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w czubek głowy. Chyba nawet się nie zorientował, że jej śmiech był nie szczery.

* * *
Kiedy drzwi od sypialni zamknęły się na mną, ściągnęłam z ramion szary sweterek i rzuciłam go na łóżko. Byłam cholernie zmęczona, mimo iż było jeszcze wcześnie. Pod jakimś dennym pretekstem wymknęłam się z salonu i przyszłam tutaj, z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica, który być może mnie rozbudzi. Cóż, tak właściwie, to czułam się cholernie niekomfortowo w towarzystwie dawnego przyjaciela Louis’a.
Nie chcę o tym mówić mojemu chłopakowi, bo nie chcę go martwić. Poza tym, nie chcę, żeby przez to iż jestem przewrażliwiona całkowicie stracił kontakt ze swoimi dawnymi znajomymi.
Sięgnęłam do komody i wyciągnęłam z niej czyste dżinsy oraz podkoszulek Louis’a (uwielbiam je nosić). W tym momencie drzwi od sypialni otworzyły się, a następny zamknęły z cichym trzaskiem. Byłam pewna, że to mój chłopak wszedł, więc nawet się nie odwracałam, jednak zaniepokoił mnie odgłos ciężkich butów stukających po podłogę. Poczułam ciepłe dłonie na biodrach i usta na szyi, przez co na chwilę przestałam się nad tym zastanawiać. Kiedy poczułam drapiący zarost na policzku, zamarłam. Kurwa mać! Przecież Louis golił się dzisiaj rano!
Odskoczyłam gwałtownie do przodu, uderzając kolanami o drewnianą komodę. Bolało, ale to było nic w porównaniu z obrzydzeniem jakie w tej chwili czułam. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam stojącego przede mną James’a. Chłopak uśmiechał się chamsko i patrzył na mnie z pożądaniem. Miałam wrażenie, że za chwilę zwymiotuje.
– Co ty tu robisz? – spytałam bez tchu. Ten koleś mnie przeraża.
– Szukałem łazienki, ale szczęśliwym trafem znalazłem się tutaj. – uśmiechnął się łobuzersko, ukazując równe białe zęby.
– Że co? – wymamrotałam. Coś jest w jego osobie, sposobie bycia, co cholernie mnie onieśmiela.
– Oh maleńka, widzę jak na ciebie działam. Wiem, że ci się podobam i nie możesz mi się oprzeć. – wymruczał.
Nagle wpił się w moje usta, wpychając swój język do mojej buzi. Stałam jak sparaliżowana przez kilka sekund, jednak szybko otrzeźwiałam i odepchnęłam go od siebie, a następnie uderzyłam mocno w twarz. James zaśmiał się gardłowo i spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.
– Jesteś przyjacielem Louis’a.. – szepnęłam. Miałam ochotę krzyczeć, ale nagle poczułam suchość w gardle i w ogóle ledwo mogłam wydusić głos z gardła.
Na dźwięk moich słów zaczął się śmiać, jakbym powiedziała niesamowicie śmieszny dowcip. Patrzyłam na niego zdezorientowana i oszołomiona tym co się przed chwilą stało. Dlaczego on to zrobił i o co u licha w tym wszystkim chodzi.
– Taa, przyjacielem. – wydusił wciąż chichocząc pod nosem. – Spokojnie maleńka, nikt się nie dowie. – mruknął łapiąc mnie w tali i całując w szyję.
– Zostaw mnie! – pisnęłam odpychając go od siebie.
Chciałam wbiec do łazienki i zamknąć się w niej na klucz, jednak ten psychol złapał mnie za włosy i pociągnął do tyłu, przez co uderzyłam całym ciałem o lustro, które znajdowało się za drzwiach szafy. Kilka odłamków wbiło mi się w skórę na ramionach. Poczułam pulsujący ostry ból w głowie, a po chwili lepka ciecz zaczęła kapać na podłogę. James złapał mnie  mocno od tyłu i zakrył mi usta dłonią.
– Niegrzeczna z ciebie dziewczynka. – szepnął mi na ucho, a następnie przygryzł jego płatek.
Mimowolnie z mojego gardła wydobył się jęk, jednak to nie był jęk przyjemności, lecz strachu i bólu. Błagam, niech ktoś tu przyjdzie i mi pomoże!
Powoli rozluźnił uchwyt na mojej twarzy, a po chwili wziął swoją rękę. Łapałam spazmatycznie powietrze, mając wrażenie, że za moment stracę przytomność. Czułam jak krew z rany na głowie zaczyna płynąć obficiej. Łzy napłynęły mi do oczu, ale zacisnęłam zęby, by nie pozwolić im wypłynąć.
– Dlaczego robisz to wszystko? – wydusiłam drżącym głosem.
– Kiedy ona do mnie zadzwoniła, nie myślałem, że to będzie takie łatwe. – powiedział bardziej do siebie niż do mnie. Kim jest ONA?
– Dlaczego to robisz? – powtórzyłam. – Myślałam, że ty i Louis jesteście przyjaciółmi.
– O nie, nie, nie. Ja i pan idealny nigdy się nie przyjaźniliśmy. – wysyczał. Pan Idealny? – Tomlinson miał wszystko za nic. Wszyscy go wywyższali i uważali za jakieś jebane bóstwo! Nienawidzę go! Odebrał mi wszystko co należało do mnie! Dziewczynę, przyjaciół, sławę.. Przez niego moje życie było koszmarem! Nigdy mu tego nie daruję! Zemstę na nim planuję od dnia, w którym wyjechał z Doncaster, a ty mi w tym pomożesz.
Co? O co mu chodzi? Kiedy jedna z jego dłoni ześliznęła się na moją kobiecość, zrozumiałam. Nie, nie, nie! Nadepnęłam na jego stopę, przez co rozluźnił uścisk. Rzuciłam się do drzwi, jednak on był szybszy. Złapał mnie w talii i popchnął do tyłu. Uderzyłam o komodę, przy okazji zrzucając na podłogę wszystko co się na niej znajdowało. Nawet się nie zorientowałam, kiedy James znowu znalazł się obok mnie. Dostałam mocny cios w twarz, a po chwili następny.
– Nie próbuj mnie przechytrzyć, bo i tak nie wygrasz. – wysyczał.
Łzy z siłą wodospadu zaczęły spływać po moich rozgrzanych policzkach. Tak bardzo się bałam. Wiedziałam, że z nim jest coś mocno nie tak, ale zbagatelizowałam to ze względu na Louis’a i to był błąd. Teraz mogę się tylko modlić, by nie zrobił mi krzywdy, co oczywiście było niedorzeczne, bo on chciał mnie skrzywdzić.
James ponownie złapał mnie za włosy i rzucił mnie na łóżko. Miałam ochotę krzyczeć, jednak moje gardło odmawiało posłuszeństwa. Nie mogłam nic zrobić. Nagle chłopak zawisł nade mną i zaczął mnie mocno całować. Pod wpływem impulsu ugryzłam go w wargę. Oderwał się ode mnie i po raz kolejny dostałam w twarz, ale tym razem znacznie mocniej. Przed oczami zaczęły mi tańczyć mroczki.
Miałam wrażenie, że ze wszystkich stron otacza mnie ciemność. Mimo, że nic nie widziała, doskonale wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Czułam, jak ten psychol jedną ręką przytrzymuje mi ręce nad głową, a drugą mnie dotyka. Miałam ochotę umrzeć. To było takie poniżające. Miałam wrażenie, jakby to była powtórka z tamtego dnia.. ale wtedy Louis mnie uratował.
Zamrugałam powiekami i wtedy mój wzrok się wyostrzył. James był zajęty całowaniem mnie i rozpinaniem moich oraz swoich spodni. Nie, to nie może tak być. Kiedy nagle mnie puścił wykorzystałam moment i kopnęłam go, jednak byłam tak słaba, że chyba nawet tego nie poczuł. Natomiast ja poczułam jego pięść na mojej twarzy. Wtedy z mojego gardła wydobył się krzyk.
Drzwi od sypialni otworzyły się z hukiem. Resztkami sił odwróciłam głowę i zobaczyłam go. Mojego anioła, mojego bohatera, mojego obrońcę.
– Louis..

_______________________________
Błagam nie zabijcie mnie za ten rozdział.
Kiedy rano planowałam ten rozdział miał wyglądać inaczej, ale ogólny plan i tak został zrealizowany.
W sumie mogę powiedzieć, że jestem zadowolona 😉
I wiecie co? Chyba mnie pojebało, bo ostatnio udało mi się wymodzić prolog na nowego bloga ;D http://but-everything-you-do-is-magic.blogspot.com/. Później będę narzekać, że nie ma
Pozdrawiam was serdecznie ;*
@Twinkleineye

I wanna save your heart tonight – Rozdział 16

Tak bardzo chciałam, żeby ten jeden wieczór był taki jak powinien. Wszystko szło tak dobrze, jeszcze trochę i pewnie w dobrych humorach wrócilibyśmy do domu. Co poszło nie tak? Miałam nadzieję, że w końcu będziemy mogli z Zayn’em powiedzieć naszym przyjaciołom o tym, że jesteśmy razem. Dlaczego Harry to wszystko zepsuł? Dlaczego po prostu nie zostawi mnie w spokoju, tylko wciąż musi się za mną uganiać jak jakiś szczeniak?  Dlaczego w moje urodziny? W urodziny, które miały być idealne.
Teraz wszyscy znajdowaliśmy się w szpitalu. Całą naszą trójką od razu zajęli się lekarze i oczywiście każde z nas siedziało w innym pomieszczeniu. Chłopcy wciąż byli nabuzowani, a w szpitalu nie potrzebowali burdy, więc musieli rozdzielić tych dwóch idiotów.
Siedziałam na kozetce bacznie obserwując lekarza, który stał naprzeciwko mnie bazgroląc coś w jakichś papierkach. Czułam jak w mojej głowie wciąż szumi alkohol i oprócz tego było mi cholernie nie dobrze. W głowie wciąż miałam obraz wydarzeń z przed jakiejś godziny.
Kiedy trafiłam na obserwacje, lekarz obawiał się, że mój nos może być włamany, jednak po zrobieniu jakiegoś badania okazało się, że jednak wszystko jest w porządku. W duchu cieszyłam się, że mój nos nie jest złamany. Przyznam, że po tym jak oberwałam z łokcia od Harry’ego, trochę się bałam widząc krew i czując potworny ból, ale na szczęście mój strach był irracjonalny.
Doktor Brown przeprowadził również kilka badań, aby upewnić się, czy przez przypadek nie ucierpiał mój wzrok, ale na szczęście i z moimi oczami było wszystko w porządku. Owszem wciąż odczuwałam niezły ból głowy i nosa, jednak po tym jak otrzymałam dawkę leków, powoli przestawałam czuć cokolwiek.
Po około godzinie byłam doktor Brown mnie wypuścił życząc dobrej nocy i powrotu do zdrowia. Uśmiechnęłam się do niego nerwowo i na miękkich nogach szybko opuściłam niewielką salkę.
– Wszystko w porządku? – od razu doskoczyła do mnie moja przyjaciółka.
– Tak. – powiedziałam cicho. Rudowłosa przyjrzała się podejrzliwie plastrowi, który znajdował się na moim nosie. – Naprawdę wszystko dobrze. Doktor Brown myślał, że mam złamany nos, ale wszystko jest ok. – mruknęłam z większym przekonaniem.
– Niech ci będzie. – burknęła łapiąc mnie za ręce i podprowadzając do krzesełek, na których siedzieli nasi przyjaciele.
– Gdzie.. – urwałam przygryzając wargę.
– Lekarze ich jeszcze trzymają. Nie wiem czy zauważyłaś, ale wyglądali okropnie. – powiedziała Sara. – Louis jest z Harry’m. Styles jest zalany i strasznie się rzucał, przeklinał, jak to on, przez co lekarz nie dawał sobie z nim rady.
Mruknęłam coś pod nosem na odczepnego. Tak naprawdę miałam gdzieś Harolda. Dla mnie liczył się teraz tylko Zayn. Chcę zobaczyć czy wszystko z nim w porządku i muszę z nim porozmawiać. Teraz. Bez świadków. Mimo iż jestem wykończona i chcę aby ten dzień w końcu dobiegł końca. Nie wytrzymam do jutra.
– Muszę pogadać z Zayn’em. Podziękować mu. – wymamrotałam pocierając ramię. – Zaraz wrócę. – spojrzałam na Niall’a, który uśmiechnął się do mnie z troską.
Wszyscy przytaknęli przyglądając mi się, jakby wyrosła mi druga głowa. Czy to naprawdę takie dziwne, że chce pogadać z przyjacielem, który w pewnym sensie mnie uratował? Z kim ja muszę pracować?
Oddaliłam się szybko, przy tym prawie wywracając się na wysokich obcasach. Stojąc przed drzwiami pomieszczenia, w którym znajdował się Zayn zaczęłam się denerwować. Dlaczego właściwie chce z nim gadać? Powinnam być na niego wściekła za to, że pobił się z Harry’m. To było niepoważne. Owszem ciesze się, że odciągnął ode mnie Stylesa, ale to nie zmienia faktu, że zachował się jak gówniarz.
Ostrożnie zapukałam do drzwi i powoli weszłam do środka. Moim oczom ukazał się Zayn, a obok niego stał starszy mężczyzna w fartuchu. Szybko odwróciłam wzrok widząc jak lekarz zaszywa rozcięcie nad brwią Mulata. Nie znoszę widoku krwi.
– Hej. – odezwał się cicho chłopak.
– Cześć. – szepnęłam zmuszając się, by na niego spojrzeć.
Brunet nie spuszczał ze mnie wzroku. Jego spojrzenie było poważne, ale przepełnione jakimś silnym uczuciem, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Jego twarz wykrzywiał grymas za każdym razem, gdy mężczyzna oczyszczał ranę i gdy zaszywał jego rozcięty łuk brwiowy.
Na miękkich nogach podeszłam bliżej niego. Kiedy po pomieszczeniu rozniosło się echo moich obcasów starszy mężczyzna spojrzał na mnie przelotnie i po chwili odwrócił się z powrotem do Malika.
– Gotowe. – odezwał się po kilku minutach ciszy. – Za około trzy tygodnie będziesz musiał przyjść na zdjęcie szwów. W tym czasie wszystko powinno już być w porządku. – lekarz uśmiechnął się ciepło. – Zostawię was teraz samych. Muszę uzupełnić wszystkie papiery. Za chwilę wrócę, wtedy będziesz mógł wrócić do domu. – powiedział do Zayn’a i już go nie było.
Wetknęłam za ucho zbłąkany kosmyk włosów i spuściłam głowę, przez co włosy znowu opadły na moją twarz. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachowywać.
– Ana. – cichy, zdenerwowany, pełen troski głos chłopaka dotarł głęboko do mojego ciała.
Bez słowa podeszłam do niej i stanęłam między jego nogami. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w niego, starając się zapanować nad targającymi mną emocjami. Mulat wtulił nos w moją szyję zaciągając się mocno, jakby chciał zapamiętać mój zapach. Zacisnęłam mocno powieki, czując napływające do oczy słone krople.
– Dlaczego to zrobiłeś? – szepnęłam nie odsuwając się od niego. Nie chciałam patrzeć na jego piękną twarz, która teraz była cała posiniaczona i opuchnięta.
– Miałem tak stać i czekać, aż w końcu zrobi ci krzywdę? – spytał ostro. – A może nie chciałaś, żeby ktoś go od ciebie odciągał. – bardziej stwierdził niż zapytał.
Poczułam jak się spina czekając na moją odpowiedź. Jak on może tak myśleć? Kiedy wreszcie dotrze do jego łba, że to z nim chcę być i że Harry się już dla mnie nie liczy, przynajmniej nie tak jak kiedyś.
– Nie mów tak. Nie chciałam tego. – wymamrotałam, a kilka łez spłynęło po moim policzku. –  Po raz pierwszy odkąd poznałam Harry’ego naprawdę się go bałam. Bałam się, że nikt mi nie pomoże i że on zrobi mi krzywdę. Wiem, że po pijaku byłby do tego zdolny. Chodzi mi o to, że.. nie musiałeś go bić. Cieszę się, że go wtedy ode mnie oderwałeś, ale spójrz jak teraz wyglądasz. – mruknęłam.
Odsunęłam się od niego i opuszkami palców dotknęłam ogromnego fioletowego siniaka na jego szczęce. Chłopak skrzywił się i mocniej zacisnął dłonie na moich biodrach.
– Przepraszam. Po prostu.. kiedy zobaczyłem jak on cię całuje.. poczułem się tak cholernie zazdrosny.. nie wiem co we mnie wstąpiło. – szepnął patrząc mi prosto w oczy.
Zamknęłam oczy, czując jak pod powiekami zbiera się coraz więcej łez, jednak nie mogłam ich powstrzymać. Z siłą wodospadu zaczęły spływać po moich chłodnych już policzkach. Zayn położył prawą dłoń na moim policzku i kciukiem zaczął wycierać maleńkie kropelki, których z każdą sekundą było coraz więcej.
– Nie płacz, proszę. – jęknął przyciągając mnie do siebie i przytulając mocno.
Biorę drżący wdech próbując się uspokoić. Nie płacz do cholery, bądź twarda, przynajmniej teraz.
– Nie pozwolę, żeby ktoś znowu cię skrzywdził. – szepnął z twarzą schowaną w mojej szyi.
– Wiem. – mruknęłam słabym głosem. – A jeśli ktoś skrzywdzi ciebie? Zayn musisz mi obiecać, że to co się dzisiaj stało, już się nie powtórzy. – powiedziałam wplatając palce w jego włosy i odchylając jego głowę, by spojrzeć mu w oczy. – Nawet nie wiesz, jak bardzo cierpiałam widząc, jak ty i Harry się bijecie. A najgorsza jest świadomość, że to moja wina. Proszę, obiecaj mi że to się nie powtórzy. Proszę.
– Obiecuję. – szepnął po chwili ciszy.
Na mojej twarzy zakwitł delikatny uśmiech. Nachyliłam się nad nim i po chwili złożyłam na jego ustach czuły pocałunek, który po chwili zamienił się w bardziej namiętny i zachłanny. Chłopak jęknął cicho z bólu, gdy przygryzłam jego dolną wargę, zapominając że jest ona rozcięta i lekko spuchnięta.
– Przepraszam. – mruknęłam w jego usta, ponownie go całując.
Nagle drzwi od sali otworzyły się i po pomieszczeniu rozniosło się echo kroków. Przestraszona natychmiast oderwałam się od chłopaka, jednak od wciąż trzymał mnie w talii, tym samym uniemożliwiając mi odsunięcie się od niego. Odwróciłam gwałtownie głowę i zauważyłam stojącego w drzwiach Niall’a. Blondynek uśmiechnął się do nas przyjaźnie, co bardzo mnie zaskoczyło.
– Wiedziałem. – mruknął pod nosem. Chciałam coś powiedzieć, jednak chłopak podniósł ręce w geście obronnym. – Nie musicie mi się tłumaczyć. Jak będziecie chcieli to powiecie nam wszystkim. W każdym razie, ja nie pisnę słówkiem. – uśmiechnął się szerzej. Spojrzałam zaskoczona na Zayn’a, a on wzruszył ramionami równie zaskoczony co jak. – A właśnie. Jeśli nie chcecie jeszcze nic mówić, to radziłbym wam się od siebie odsunąć, bo za chwilę zjawi się tu reszta.
To odpowiedni moment, żeby oznajmiać naszym przyjaciołom iż jesteśmy razem? Może powinniśmy jeszcze poczekać. Chyba nie czuję się jeszcze gotowa, by to zrobić. A może Zayn właśnie tego ode mnie oczekuje? Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że przygląda mi się wyczekujące. On chce, żebym to ja podjęła decyzję. Cholera. Nie chcę go ranić, ale.. potrzebuję jeszcze trochę czasu.
Położyłam dłonie na jego i delikatnie odsunęłam je od mojego ciała. Nie wiem, może mi się tylko wydawało, ale chyba zobaczyłam w jego oczach błysk bólu. Odsunęłam się od niego i objęłam się ramionami, czując nagle jak robi mi się zimno.
W tym momencie usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi, a po chwili do sali weszła Sara z Lou oraz Danielle z Liam’em. Uśmiechnęłam się do nich lekko, bo tylko na tyle było mnie teraz stać.
– Co z Harry’m? – spytałam cicho.
– Podbite oko, rozcięty łuk brwiowy, rozcięta warga, złamany nos, no i mnóstwo siniaków. – powiedział Louis wzruszając ramionami, jakby to go mało obchodziło. – Zasłużył na to. – dodał widząc moją minę.
Zarumieniłam się delikatnie na jego słowa i niepewnie skinęłam głową. Zasłużył? To co zrobił było.. chamskie, niegrzeczne i po prostu obrzydliwe, ale nie wiem czy to był powód, aby łamać mu nos. Wiem, powinnam być cholernie wściekła i jestem to oczywiste. ale muszę myśleć trzeźwo, a nie kierować się emocjami, które akurat w tym momencie mną targają.
– A z tobą w porządku? – Liam zwrócił się do Zayn’a.
– Mogło być gorzej. – mruknął Mulat wpatrując się w podłogę.
Miałam ochotę się rozpłakać, wrzeszczeć, bić, gryźć i nie wiem co jeszcze. Naprawdę go zraniłam. Poczuł się urażony, kiedy się od niego odsunęłam, tym samym mówiąc, że nie chcę mówić naszym przyjaciołom o nas. Zerknęłam na Niall’a, który przyglądał mi się smutnym wzrokiem, przez co poczułam się jeszcze gorzej.
– Dobry wieczór. – do sali wszedł lekarz, który wcześniej zajmował się Zayn’em. – Wszyscy skinęli mu grzecznie, jednocześnie uśmiechając się pod nosem. – Uzupełniłem już wszystkie dokumenty, tak więc myślę, że będzie mógł pan już wrócić do domu. Tak jak mówiłem wcześniej, będzie musiał pan przyjść ponownie za około trzy tygodnie na zdjęcie szwów. – mężczyzna uśmiechnął się do Zayn’a, ale on chyba tego nawet nie zauważył, gdyż wciąż intensywnie wpatrywał się w podłogę. – Byłbym również wdzięczny, gdyby panowie zabrali swojego przyjaciela, pana.. – spojrzał na papiery. -.. Harry’ego Stylesa. Doktor Moon zajęła się już jego obrażeniami i chłopak także może już wrócić do domu.
– Oczywiście. – powiedział Liam. – Dziękujemy.
– Dobrej nocy. – powiedział mężczyzna i szybko wyszedł z sali, wciąż przeglądając jakieś papiery.
– Mam nadzieję, że Hazz już się uspokoił. Nie mam zbytnio ochoty znowu się z nim użerać. – burknął zmęczony Louis.
Wszyscy skierowali się do drzwi, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. Kiedy Zayn przechodził obok mnie, nawet na mnie nie spojrzał. Zabolało, ale chyba zasłużyłam sobie na to. Pod wpływem jakiegoś impulsu pisnęłam na całe gardło.
– Czekajcie! – ledwo rozpoznawałam własny głos. Wszyscy, jak jeden mąż spojrzeli na mnie zaskoczeni, ale też zaciekawieni. Stałam jak idiotka na środku sali nie wiedząc co dalej.
– Co się stało? – spytała z troską Sara.
– Ja.. – urwałam nie wiedząc co powiedzieć. Spojrzałam na Malika, który również patrzył na mnie zdziwiony. Kiedy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, on ledwo zauważalnie pokręcił głową. Czułam się zagubiona. – Nie ważne. – wydukałam spuszczając głowę.
Moi przyjaciele najwyraźniej uznali, że jestem zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami, bo mruknęli coś pod nosem i wyszli na korytarz. Gdy wciąż stałam jak słup soli, obok mnie zmaterializował się Nialler. Chłopak objął mnie ramieniem i pociągnął w stronę drzwi.
– Nie zamartwiaj się tak. – szepnął mi na ucho.
Nie zamartwiaj się. Łatwo mu powiedzieć.

Leżałam na łóżku w swoim pokoju w zupełnych ciemnościach. Nie mogłam zasnąć. W głowie wciąż miałam obraz wydarzeń z dzisiejszego wieczoru. Tych przyjemnych, ale jednak głównie były to te złe. Najgorszy był obraz bólu widocznego w oczach Zayn’a, kiedy się od niego odsunęłam. Nie chciałam, żeby to wszystko tak wyszło, ale teraz już jest za późno, żeby to zmienić.
Wpatrywałam się w sufit, co jakiś czas zamykałam oczy, czując zbierające się pod powiekami łzy. Dlaczego spanikowałam? Czemu nie potrafiłam wydusić z siebie słowa i powiedzieć o wszystkim, albo po prostu mogłam rzucić się Malikowi w ramiona i pocałować go. Łzy z siłą wodospadu zaczęły wypływać z moich oczu i spływać po chłodnych już policzkach.
Przytuliłam do siebie poduszkę i zaczęłam cicho szlochać. Dlaczego jestem takim tchórzem? Nie daruję sobie tego, co się dzisiaj.. co się wczoraj wydarzyło. A jeśli Zayn nie będzie chciał już ze mną rozmawiać? Na tę myśl zaczęłam płakać jeszcze bardziej. To by mnie chyba zabiło. Nie potrafię już bez niego funkcjonować.
Nie wiem jak długo tak leżałam, mocząc poduszkę. W końcu trochę się uspokoiłam, jednak wciąż nie mogłam zasnąć, mimo iż byłam potwornie zmęczona całym dniem. Usiadłam na łóżku przecierając twarz dłońmi. Kręciło mi się w głowie, a do tego bardzo chciało mi się pić.
Zerknęłam na zegarek stojący na stoliku nocnym. Piętnaście minut po trzeciej. Nie ma co, teraz już nie zasnę. Z głośnym westchnieniem zsunęłam nogi na zimną podłogę i po chwili chwiejnym krokiem skierowałam się do kuchni.
Nalałam do szklanki trochę wody, oparłam się o blat i pociągnęłam z niej spory łyk. Przez chwilę wsłuchiwałam się w dźwięk uderzających o szyby kropel deszczu. Nienawidzę tej zmiennej pogody w Londynie. Od niechcenia zerknęłam w stronę okna i pisnęłam przerażona, widząc na zewnątrz jakąś zakapturzoną postać. Szklanka wyśliznęła się z mojej dłoni i z hałasem rozbiła się na podłodze.
Odskoczyłam na bok i zamrugałam kilkakrotnie. Kiedy ponownie spojrzałam na okno, na zewnątrz nikogo nie było. Oh Ana, jesteś zmęczona i masz zwidy.
W tym momencie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Podskoczyłam przestraszona, a serce podeszło mi do gardła. Cholera jasna, nie miałam żadnych zwidów. Ktoś naprawdę jest na zewnątrz.
Na miękkich nogach podeszłam do drzwi. Stałam przez chwilę w milczeniu, z nadzieją że osoba która przed chwilą dobijała się do drzwi, pójdzie sobie, jednak już po chwili ponownie rozległo się pukanie.
– Ana! – moich uszu doszedł cholernie znajomy głos.
Szybko przekręciłam klucz i z rozmachem otworzyłam drzwi, za którymi stał przemoczony i dygoczący z zimna Zayn. Chłopak wyglądał na zagubionego i smutnego.
– Zayn? – szepnęłam drżącym głosem. – Co ty tu robisz o tej godzinie?
– Nie mogłem spać. – mruknął nonszalancko wzruszając ramionami. – Przepraszam ja..
Bez słowa złapałam go za rękę i wciągnęłam do środka, a po chwili wtuliłam się w jego tors, po raz kolejny dzisiaj wybuchając płaczem. Nie chciałam znowu przy nim płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Mulat bez wahania oplótł mnie ramionami przyciągając mocniej do siebie, jednocześnie chowając nos w moich włosach.
– Nie płacz. – szepnął. – Nigdy nie wiem jak mam się wtedy zachować. – mruknął cicho.
– Przepraszam. – wymamrotałam. – Przepraszam za wszystko. Za to, że jestem takim tchórzem. Za to, że ciągle cię ranię. Jestem do niczego. Cały czas się staram, ale nic mi z tego nie wychodzi. Przepraszam..
Mogłabym tak przepraszać w nieskończoność, ale Zayn chwycił moją twarz w dłonie i z mocą wpił się w moje usta, skutecznie uniemożliwiając mi dalsze mówienie. Od razu odwzajemniłam tą pieszczotę. Tak bardzo go w tym momencie potrzebowałam.
– Nie jesteś do niczego. – mruknął w moje usta. – Nigdy więcej nie waż mi się tak mówić, rozumiesz? – skinęłam lekko głową. – Nie jesteś też tchórzem. Nie jesteś po prostu gotowa, nie przeszkadza mi to.Nie chcę cię do niczego zmuszać. Poza tym.. lubię te nasze potajemne spotkania. – zaśmiał się.
– Już nie takie potajemne. – burknęłam nawiązując do Niallera, który nas dzisiaj przyłapał. – Skąd on wiedział? – zaczęłam się zastanawiać na głos.
-Nie mam pojęcia. – odparł chłopak gładząc mnie po włosach. – Ale jedno jest pewnie. Niall nikomu nic nie wygada.
– Wiem.- uśmiechnęłam się delikatnie. – Cieszę się, że tu przyszedłeś. – szepnęłam i pocałowałam go w kącik ust.
– Ja też. – mruknął uśmiechając się łobuzersko.

– Jesteś pewna, że chcesz im powiedzieć? Przecież wczoraj powiedziałem ci, że nie musimy im jeszcze mówić. – odezwał się Zayn, splatając nasze palce, kiedy zbliżaliśmy się do domu zespołu.
– Wiem, ale chcę to zrobić. Jeżeli mają się na mas wkurzyć, to chcę mieć to już za sobą. Nie chcę się już ukrywać. – mruknęłam.
– A prasa? – spytał cicho.
Zamyśliłam się na chwilę. Jeśli świat obiegnie wiadomość, że ja i Zayn jesteśmy parą, będzie mega afera. Już wyobrażam sobie te rozmaite, obraźliwe wiadomości od fanek chłopców. To samo było, gdy zaczęłam spotykać się z Harry’m.
– Wiem z czym się to wiąże. Już raz to przerabiałam. – szepnęłam.
Zayn skrzywił się, doskonale wiedząc do czego piję. Wiem, że on wciąż jest zazdrosny o Harry’ego i to się raczej szybko nie zmieni. Tak samo jak to, że ja jestem zazdrosna o tą blond zdzirę, która nawiasem mówiąc znowu zaczęła do niego pisać. Czy ona naprawdę nie może dać już sobie siana?
– Po prostu to zróbmy i nie myślmy o tym co będzie później. Nie chcę się zamartwiać na zapas. – powiedziałam chcąc odwrócić jego uwagę od Harry’ego.
– Jak chcesz. – uśmiechnął się półgębkiem.
Dopiero kiedy przekroczyliśmy próg domu chłopców zaczęłam się na serio bać. Co jeśli oni naprawdę się na nas wściekną? Cóż, Sara na pewno się na mnie wkurzy. Znamy się od dziecka i zawsze wszystko sobie mówiłyśmy, więc pewnie poczuje się urażona, że nic jej nie powiedziałam. Ale właściwie jak się nad tym głębiej zastanowić, to mogła się czegoś domyśleć. Na sto procent widziała, że ja i Zayn ostatnimi czasy zbliżyliśmy się do siebie, że często pytałam o niego czy o Perrie, kiedy po raz pierwszy się tu pojawiła. Sara jest jedyną osobą na świecie, która za mnie wręcz na wylot. Na serio się dziwię, że nic nie zauważyła.
– Zayn!? – z salonu doszedł nas krzyk Liam’a.
Zerknęłam na Mulata unosząc brew, a on tylko wzruszył ramionami. No jasne, zniknął gdzieś o trzeciej. Wiadome było, że będą się o niego martwić. Ach Malik, Malik.
Złapałam mocniej jego dłoń i razem weszliśmy do salonu, gdzie siedzieli wszyscy, z wyjątkiem Harry’ego. Nie dziwię się, że nie chciał się pokazywać. W sumie ciekawe czy pamięta coś z wczorajszej imprezy.
– Cześć. – powiedziałam cicho.
Wszyscy patrzyli na nas jak na jakichś kosmitów. Spojrzałam na Niallera, który stał w progu kuchni, wciąż brany w piżamę i z potarganymi włosami. W ręce trzymał ogromną kanapkę. Blondynek uśmiechnął się do mnie szeroko i puścił mi oczko. Wiedziałam, że jeśli inni się odwrócą, on będzie po naszej stronie.
– Co jest grane? – spytał Louis. – My o czymś nie wiemy? – mruknął wskazując na nasze splecione dłonie.
Powoli skinęłam głową, próbując wybadać nastroje wszystkich (oczywiście z wyjątkiem Horana, bo on ciąż szczerzył się jak idiota).
– Jesteście razem? – pisnęła Sara.
– Już od jakiegoś czasu. – powiedział Zayn niepewnie.
– Ty mała, wredna, fanko Ed’a, dlaczego ja się tego dowiaduję dopiero teraz!? – krzyknęła rudowłosa zrywając się na równe nogi. Serce zabiło mi mocniej. Już po chwili stała naprzeciwko mnie. – Musimy chyba pogadać. – mruknęła.
Złapała mnie za rękę i bez słowa zaciągnęła mnie do kuchni popychając Niall’a w głąb salonu. Kiedy znalazłyśmy się w niewielkim pomieszczeniu zamknęła szczelnie drzwi i odwróciła się twarzą do mnie.
– Jak długo? – spytała poważnym głosem.
– Kilka tygodni. – szepnęłam. Nie potrafiłam nic wyczytać z wyrazu jej twarzy.
– Powinnam być na ciebie cholernie wściekła. Powinnam cię sprać na kwaśne jabłko, ale nie zrobię tego, bo tak strasznie się cieszę! – pisnęła nagle.
– Naprawdę? – zdziwiłam się.
– Oczywiście, że tak ty głupku! – krzyknęła i przytuliła mnie z całej siły. Mimowolnie zaczęłam się śmiać, a ona razem ze mną. – Jeśli ty jesteś szczęśliwa, to ja też. Chociaż trochę mi przykro, że dopiero teraz się tego dowiaduję.
– Przepraszam. Bałam się. Poza tym, nie wiedziałam czy to wszystko wypali, ale.. jest cudownie. – szepnęłam czując jak łzy szczęścia napływają mi do oczu. – I wiesz co? Ja.. chyba go kocham. – powiedziałam cicho.
– Powiedziałaś mu to? – spytała, a ja momentalnie pokręciłam głową. – Musisz mu powiedzieć.
– Wiem, ale jeszcze nie teraz. – mruknęłam.
Sara jeszcze raz uścisnęła mnie mocno i wróciłyśmy do salonu,, gdzie chłopcy w najlepsze grali na Xboxie, przekrzykując się wzajemnie. Ci to nie mają żadnych problemów. Zachowywali się tak, jakby nic się nie zmieniło.
– Hej! Co z wami!? – krzyknęła Sara. Wszyscy spojrzeli na nią marszcząc brwi, ja również. – Myślałam, że mu wlejecie albo zrobicie jakieś kazanie! – moje oczy rozszerzyły się dwukrotnie. – A tak serio to mieliśmy zjeść śniadanie! – powiedziała robiąc taką minę, jakby to było oczywiste. – Liam miał zrobić naleśniki i usmażyć bekon!
Pięć par oczu skierowało się na chłopaka, który w tym momencie zrobił się czerwony jak burak. Po chwili zerwał się na równe nogi i skierował się do kuchni, a my zaczęliśmy się głośno z niego śmiać.
Nagle Zayn złapał mnie za rękę i posadził na swoich kolanach, przytulając mocno do siebie. Wszyscy patrzyli na nas uśmiechając się wesoło. Nie tego się spodziewałam, ale przyznam że to miło iż akceptują nasz związek. Przygryzłam wargę czując jak na moje policzki wkradają się rumieńce. Zawstydzona schowałam twarz w szyi mojego chłopaka.
– Aww patrzcie jak się słodko rumieni! – krzyknął Tommo.
– Spadaj Tomlinson! – burknęłam pokazując mu język.
Chłopak zaśmiał się głośno, a reszta razem z nim. Próbowałam zachować powagę, jednak śmiech tych idiotów był zaraźliwy.

____________________
Dziś moje urodziny, więc to taki prezent dla was ode mnie 😉
Dziwny, krótki i chyba trochę za słodki, ale co tam.
Obiecuję, że w następnym coś się będzie działo, ale to raczej nie będzie już takie słodkie.
Mam do was pytanie. Chcecie abym dalej pisała na http://moja-wlasna-chora-bajka.blogspot.com/? Nie wiem czy mam zakończyć tego bloga.
Cóż..
Pozdrawiam i miłej nocy 😉
@Twinkleineye